Wieża Hi – Fi - czyli powrót wieży Babel część I
Spis treści
Wstęp do wstępu
Ten tekst zaczął żyć własnym życiem ponad rok temu, miał nawet taki komentarz:
TEKST W TRAKCIE PRZYGOTOWANIA stan na dzień 12 10 2018
Z różnych przyczyn, a głównie z powodu pewnego zmęczenia pracą przy stronie, zawisł na rok w próżni... Zmęczenie dotyczy głównie opisywania wyrobów koncernu Unitra. Szczęśliwie temat ten znalazł na stronie Technique kontynuatorów, o wiele bardziej kompetentnych i dociekliwych ode mnie, którzy mam nadzieję, ten temat z powodzeniem pociągną.
Będę więc mógł poświęcić się zagadnieniom, które, nie ukrywam, są mi bliższe (np DIY czy klasyka audio), choć może się zdarzyć, że będę dokonywał aktualizacji już istniejących zagadnień
Teraz zawieszony w próżni tekst o szaleństwie wież pokazuje się "oficjalnie" i jest pewna nadzieja, że doczeka się kontynuacji, bowiem materiałów zebrało się sporo...
M. Tułodziecki
Wstęp, czyli skąd pomysł
Ten temat pojawił się przy okazji pracy nad tekstem o polskich wzmacniaczach, a w szczególności wzmacniaczach rodem z Foniki i został wówczas opracowany, tak głęboko, jak wymagała tego opisywana problematyka. Zaznaczyliśmy jednak, że to tylko wierzchołek góry lodowej, bo zakres szaleństwa jest obszerniejszy.
Tym razem postawimy sobie przewrotny cel – sprawdzenie jak wysoką wieżę da się zbudować z elementów dostępnych na przełomie lat 70-tych i 80-tych czyli wtedy, gdy wieżowe szaleństwo miało swoje apogeum.
Na początku zdefiniujmy wieżę jako zestaw urządzeń służących głównie słuchaniu muzyki.
Postulujemy także, aby były to urządzenia oddzielne tzn., aby każde z nich było autonomiczne mówiąc inaczej aby mogło funkcjonować niezależnie czyli na przykład w połączeniu z elementami zestawu innych producentów.
Dlatego wieże, w których tylko jeden „klocek” ma zasilacz sieciowy pożywiający energią pozostałe „klocki” traktujemy już z lekką pogardą. Wieże, gdzie poszczególne elementy są tylko zamarkowane sztucznymi liniami podziału i które mieszczą się we wspólnej skrzynce z koniecznie czarnego tworzywa traktujemy z podwójna pogardą, przypominając, że w erze przedwieżowej, coś takiego było znane pod nazwą „kombajn”.
Teoretycznie powinny to być urządzenia, które da się postawić jedno na drugim, niekoniecznie z zachowaniem najważniejszych parametrów wieży czyli szerokości i koloru :) Może się więc okazać że zamiast wieży Hi Fi wyjdzie nam piramida schodkowa znana z kultury Majów, ale nie przejmujmy się tym zanadto.
Dla skutecznego odsiania produktów ery wcześniejszej umówmy się, że wieża musi mieć co najmniej 3 elementy i muszą być one obsługiwane od frontu. W tym sensie Meluzyna, na której szczycie zamieszkała Finezja wieżą nie jest nawet jeśli Finezja jest Finezją III lub więcej
Jak budowała się wieża
Na początku tego szaleństwa zaistniały dwie konkurencyjne szkoły.
Pierwsza nakazywała zbudować wieżę z elementów tego samego producenta, bowiem „elementy skonstruowane pod jedną marka na pewno będą do siebie pasować”, czytaj, współpracować bez pudła. W kontekście wyrobów krajowych jest to śmieszne, ponieważ każdy z produktów pochodził z innej fabryki. Fabryki miały co prawda wspólny cel i były we wspólnym zjednoczeniu, ale ambicje miały już całkiem rozbieżne.
Druga szkoła mówiła o zestawianiu wieży z elementów różnych producentów. Czyli np. jak wzmacniacz to Pioneer , ajak magnetofon to Akai... Pojawił się też pogląd, że takiej wieży nie zestawi byle kto, bo wymaga to fachowości rozpoznania produktów wielu firm i czytania ze zrozumieniem parametrów technicznych.
W kontekście wież zawierających polskie elementy, a występujących w tych latach głównie na francuskim rynku mogło się zdarzyć że fabryki produkujące poszczególne „klocki” mogła dzielić odległość, do pokonania której, trzeba było stracić kilkanaście godzin lotu... więc nominalnie jedna marka, a producenci przeróżni...
Prehistoryczna wieża audiofila Kowalskiego miała zwykle zachodni wzmacniacz i zachodni magnetofon kasetowy, ale zwykle też tuner od Meluzyny czy Kleopatry, bo przecież koncern w Dzierżoniowie lepiej znał specyfikę nadawania jedynego wówczas programu z zawartością audycji stereo... Po co więc inwestować w tuner FM z 10-ma pamięciami, skoro program był jeden, a potem dwa. Można było też odebrać fonię do jednego programu telewizyjnego, bo nie pamiętam aby można było odbierać wszystkie (wszystkie dwa :) ) programy telewizyjne. Zachodni wzmacniacz był zaś wynikiem słabej ufności w możliwości Meluzyny, a fajnie grający W600 audiofil Kowalski miał już wtedy za klamot, nie wspominając już o mało zachęcającym wyglądzie. Co ciekawe preferowano wzmacniacze europejskie (tak przynajmniej było w kręgu moich znajomych, a raczej rodziców moich znajomych), także dlatego, że wtyczki chinch były w latach 70-tych egzotyczne, a z powodu kursów dewiz, to cały wzmacniacz mógł być wart tyle, co kilkanaście wtyczek RCA. Meluzyna miała też skromną moc, a ta wobec trudności w czytaniu parametrów ze zrozumieniem, stanowiła przedmiot wyścigów między użytkownikami.
Magnetofony „front load” dopiero startowały na Zachodzie, a u nas nie było ich nawet w planach, w straszliwych bólach rodziła się dopiero Zetka 246. Dopiero przełamanie monopolu Kasprzaka i pojawienie się „front leadera” z Dzierżoniowa rozpoczęło w Polsce linię magnetofonów kasetowych do wieży.
W tych rozwiązaniach celowo pomijam gramofon, bo jeśli nie było to jakieś dziwaczne rozwiązanie, to gramofon zwykle stał obok i o ile podjęto próby wpasowanie do wieży magnetofonów szpulowych to takież próby z gramofonami były bardzo rzadkie. Opisaliśmy przykłady tu :
Reasumując mieliśmy do czynienia z zestawem magnetofon kasetowy, tuner i wzmacniacz...
Mało... oj, mało...
Szaleństwo mnożenia bytów - dwa podstawowe trendy
Mnożenie przez podział, czyli dzielenie dotychczasowych podstawowych „klocków” na mniejsze „podklocki”
Do omówienia tego tematu posłużymy się sprzętem firmy Technics, takim z nieco wyższej półki.
Jako punkt wyjścia weźmy to od, czego słuchanie muzyki w domu się zaczęło czyli radioodbiornik, który w czasach stereofonii nosił w krajach anglosaskich nazwę receiver. W Polsce z niewiadomych powodów nosił nazwę w języku angielskim, nie używaną całkiem na Wyspach Brytyjskich, czyli amplituner. Nie ma co urywać – twórczość językowa bardzo ciekawa….
Podobnie jak Grecy dowiedzieli się od nas jak prawidłowo przyrządzać rybę w warzywach, tak teraz nauczyliśmy Anglików jak ma się nazywać receiver.
Receivery było rozwiązaniem dość popularnym i dla przykładu firma Tandberg, która wyprodukowała ich kilkanaście pokoleń miała w ofercie tylko jeden wzmacniacz (TA300), także w wersji ze wzmacniaczem mikrofonowym (TA300M). Flagowymi modelami były pełnozakresowe odbiorniki typu Huldra.
Źródło :http://www.vintageaudio.lv
Taka Huldra 10 w cenie $500 trafiła także do Pewexu, aby audiofil Kowalski mógł ją kupić odkładając zarobki przez jedynie dwa lata.
Pierwszym wiec krokiem było oddzielenie wzmacniacza od tunera i uzyskania dwóch elementów, co zgodnie z przyjętym założeniem na wieżę jest jeszcze cokolwiek mało.
W celu dalszego podziału podzielimy teraz wzmacniacz na dwa pudełka, tzn. zgodnie z ogólnym podziałem wzmacniacza na bloki funkcjonalne.
Źródło (z epoki): Maciej Feszczuk - Wzmacniacze Elektroakustyczne WKiŁ 1982.
W pierwszym kroku oddzielimy wzmacniacz napięciowy, czyli popularnie przedwzmacniacz od wzmacniacza mocy, czyli popularnie „końcówki mocy” czy po prostu „końcówki”.
Mamy tym sposobem dwa „klocki” zamiast jednego.
Wzmacniacz jest dodatkowo w brytyjskim „ascetycznym stylu”, czyli bez możliwości regulacji barwy dźwięku.
Gdybyśmy jeszcze rozdzielili końcówki mocy na tzw monobloki, czyli dwa oddzielne wzmacniacze monofoniczne to liczba „klocków” wyniosła by trzy.
Dla porządku dostawmy do naszej wieży jeszcze tuner i tym sposobem mamy już wieżę, bo ilość elementów nawet przy jednej stereofonicznej końcówce wynosi trzy. Oczywiście czujne oko obserwatora wskaże, ze na tym sprzęcie nie da się słuchać Wolnej Europy, wiec trzeba by dostawić tuner AM posiadający KONIECZNIE pasmo 13 metrów.
To stworzy możliwość dostawienia kolejnego klocka.
Wróćmy do Technicsa i podzielmy wzmacniacz na dwie części.
żródło: US audio Mart.
Przedwzmacniacz SU 9070 i tak dość ascetyczny można w dzisiejszych czasach podzielić bardziej na „klocek” zawierający tylko przełączniki wejść i oddzielny „przedwzmacniacz gramofonowy”, czy mówiąc ściślej korektor RIAA lub dla osób o małym zasobie polskich słów „phono stage”.
Na razie dla porządku dostawmy tuner...
Źródło: Ebay.
Ta teoretyczna możliwość będzie nam potrzebna przy ogólnym bilansie klocków :)
A co uczynić wtedy, gdy nasz przykładowy audiofil Kowalski lubi słuchać w opcji wszystko w prawo czyli musi mieć i korzystać z barwy dźwięku?
Te funkcje zapewni mu „korektor graficzny” czyli „equalizer”.
Oczywiście do naszej wieży możemy dostawić ten element, a w wypadku SH9010 jest to equalizer parametryczny, czyli rozwiązanie bardziej wyrafinowane niż nawet 15 potencjometrów na kanał…
Dodatkowo daje ono użytkownikowi poczucie przynależności do grona tytanów odsłuchu wszak suwakami umie ruszać każdy, a tutaj jest to całkiem inna procedura.
Wreszcie to co zestawiliśmy do tej pory, ma jeden zdecydowany mankament.
Zestaw ten jest nużąco statyczny. Zgodnie z trendem przełomu dekad 70/80 powinny być jakieś elementy ruchome najlepiej wskaźniki.
I tak właśnie zrobiono dokładając „Miernik Mocy Szczytowej / Średniej” czyli SH9020. Co prawda nawet ogromnym wskaźnikom analogowym daleko do choinek z LED-ów, ale w tamtych czasach był to jedynie nieśmiały wstęp, takie uchwycenie przyczółka.
A oto nasza pierwsza przymiarka w prospekcie...
i na żywo....
Żródło Ebay.
Pełnia szczęścia nasza wieża osiągnęła pięć pięter z potencjalną możliwością wzrostu do ośmiu. To oznacza, że zrównaliśmy się w ilości pięter z pierwszym warszawskim wysokościowcem czyli budynkiem PAST lub jak kto woli Pasty.
Do Pałacu kultury wciąż daleko, ale kto wie…. :)
Tak czy inaczej Prudential (w jego oryginalnej przedwojennej wersji) może się już zacząć bać.
Popatrzmy jeszcze na oficjalna prezentację serii 90 w szwedzkim prospekcie…
Czujne oko obserwatora zauważy że mamy wersję, która ośmieliłem się wykrakać wcześniej, czyli dwa wzmacniacze mocy. Mamy też magnetofon kasetowy i magnetofon szpulowy, które dają możliwość zabudowania wszystkiego w jednym stojaku.
Magnetofon szpulowy ma zamarkowany podział na dwa „klocki”…, ale… gdybyśmy bardzo chcieli mieć prawdziwy podział, to wystarczy aby „jajeczko” Technicsa zastąpił Teac 35-2B.
źródło :http://www.tapeheads.net/
Gdyby tak było w istocie to do naszej potencjalnej ilości elementów moglibyśmy dorzucić jeszcze cztery plus gramofon, który w tej wersji stoi z boku.
Gramofon nie musi stać z boku, o czym już wspominaliśmy wcześniej,.. a to oznacza 5 klocków: druga końcówka, magnetofon kasetowy, magnetofon szpulowy podzielony na dwa i gramofon.
To oznacza, że na upartego możemy postawić już 10 klocków, a jeśli wydzielimy "phono stage" i przypomnimy sobie o tunerze AM, to nawet 12.
Mamy wiec wynik dwucyfrowy, a to jeszcze nie koniec :)
Przecież, tak jak mnożąc byty przez podział, magnetofon szpulowy rozpadł się, na dwa klocki, tak możemy rozbić na dwa elementy magnetofon kasetowy... ba nawet będzie to Technics.
Więcej zdjęć tutaj:
Źródło: Ebay.
Jak widać operacja się udała i możemy triumfalnie obwieścić: 13 pozycji.
Trochę trudno byłoby je postawić jedna na drugiej, ale przy odpowiednio zaprojektowanym racku pewno by się udało.
Jedno jest pewne, że na połączenie tego wszystkiego przewodami (kablami) z pod znaku Voodoo audio można już wydać więcej niż na kupno samochodu :)
CDN....
Tekst przygotował: dr inż. Maciej Tułodziecki
Jeżeli nie zaznaczono inaczej, zdjęcia autora.