Fonica na żywo - wystawa w Muzeum Miasta Łodzi część II

Z Technique.pl
Skocz do: nawigacja, szukaj

Kolejne spotkania w Muzeum Miasta Łodzi odbyły się 29 VII i 21 VII 2016.

Niestety nie mogliśmy w nich uczestniczyć. Za to w końcu 4 IX udało się nam do muzeum dotrzeć... Temat spotkania zmienił się w międzyczasie i wbrew zapowiedzi w ulotce nie obejmował spotkania z szefem radiowęzła w Fonice, lecz poświęcony był konstrukcji gramofonów oraz pewnym niuansom ich produkcji. Głównym aktorem spotkania był p.Adam Łyszkiewicz były pracownik biura konstrukcyjnego, a w szczególności działu zajmującego się gramofonami Hi Fi. Spotkanie prowadził jeden z kuratorów wystawy p. Tomasz Kochelski.

Jeden-1.jpg Jeden.jpg

P. Adam Łyszkiewicz przepracował ogółem w Fonice lat 9 co stanowi znakomita rękojmię rzetelności posiadanych informacji uzyskanych bezpośrednio z „frontu”. O ile dobrze zapamiętałem były to lata 1974 – 1983 czyli jeszcze lata świetności fabryki.

Na samym początku spotkania pojawiły się WRESZCIE jakieś nazwiska osób pracujących przy konstrukcji gramofonów. Wreszcie zamiast pracujących „ku chwale fabryki” pojawili się konkretni ludzie. Sądzę, że ten temat wymaga oddzielnego potraktowania, dlatego w tej relacji poprzestanę na zasygnalizowaniu jedynie tego faktu.

Według relacji p.Adama w minionej epoce, gdzie królowały zasady dialektyki marksistowskiej w tym „prawo jedności i walki przeciwieństw”, można było w Fonice stwierdzić istnienie konkurowania ze sobą sprzecznych tendencji także w dziedzinie produkcji gramofonów.

Spróbuje je zdefiniować:

  • Po pierwsze występowała rozbieżność między tymi, którzy dążyli do wprowadzenia nowego produktu i tymi którzy chcieli rozwijać już istniejący wyrób. Co ciekawe różnice w kosztach nie były znowu tak istotne, jak różnice w czasie trwania wdrażania projektów. Rzecz jasna za rozwijaniem opowiadali się głównie racjonalizatorzy czyli spece od tego, co pozwoliłem sobie kiedyś nazwać kiedyś „cudownym mnożeniem bytów”. Takie podejście ma w moim przekonaniu racjonalne podstawy. Jeśli mamy wyrób oceniony w skali 10-punktowej na 8 to wiadomo, że jego odmiana będzie trafiona być może w 7, a być może w 9, ale szansa że będzie to kompletna klapa jest niewielka. W przypadku wdrożenia całkiem nowego produktu ryzyko jest zdecydowanie większe. Przypominam w tym miejscu, że mówimy o epoce rynku producenta i pustych półek. Logiczne jest zatem, że w takich warunkach wszelkie badania rynkowe nie były przydatne, a zatem nie prowadzone. Z tego można wywnioskować, że o żadnym przewidywaniu czy określaniu klienta docelowego (dziś zwanego targetowaniem ), mowy raczej nie było. Racjonalizacja była zatem drogą bezpieczną, a wdrożenia ryzykowną.
  • Po drugie występowała rozbieżność między koncepcją konstrukcyjną nowych gramofonów, którą można byłoby scharakteryzować krótko jako wybór między deską, a pudełkiem.

Wykonywane dotychczas gramofony miały konstrukcję dość typową tzn. metalowe chassis umieszczone w drewnianej skrzynce (pudełku). Rozwiązanie relatywnie drogie i tak naprawdę technicznie uzasadnione tylko w przypadku gramofonów posiadających „subchassis” czyli w przypadku gramofonu Daniel. Dlatego pojawiła się koncepcja gramofonów budowanych na „jednolitym” chassis wykonywanym z płyty wiórowej (cheapboard) lub sklejki (plywood). P.Adam był w tym czasie po stronie „deskofonów” i dla potwierdzenia słuszności tej drogi wyrzeźbił w warunkach domowych taki prototyp. Konkurencja, czyli pudełkowcy, w tym samym czasie przygotowywała Fryderyka. Na zdjęciach jeden z prototypów a konkretnie trzeci kolejny, dzieło rąk p.Adama

Pierwszy polski deskofon, którego ojcem jest p.Adam powstał na potrzeby mini wieży, czyli o szerokości 360mm i wykorzystywał elementy powstającego równolegle gramofonu Adam. Zmieszczenie gramofonu z 12 calowym talerzem w takim gabarycie nie jest takie proste i wymusiło przekonstruowanie ramienia „Adama”, czym zajął się także p.Łyszkiewicz. Gramofony na takim chassis zwane przeze mnie „deskofonami” produkowało sporo firm i nadal w XXI wieku są produkowane. Swoją pozycje na rynku w oparciu o tę technologię zbudowały m.in. Rega (Planar) czy wczesny Transcriptor (Focus One).

Przy okazji Adama pojawiło się kilka pytań, ale spora cześć z nich nadal pozostaje bez odpowiedzi... Doskonale wiadomo, że spora część zakładów (jeśli nie wszystkie) miały swoją komórkę produkcji specjalnej, czyli upraszczając produkcji na rzecz służb mundurowych. Gramofon Adam powstał w ramach „cywilnej” działalności takiej komórki.

Oczywiście w tamtych latach wszystko to było tajne/poufne, stąd taki kłopot z precyzyjnym ustaleniem faktów.

Nie udało się uzyskać informacji o fizycznym istnieniu Adama z silnikiem krokowym (poza prototypem, domyślnie szt.1). Udało się jednak potwierdzić domniemane ojcostwo firmy Fisher co do liniowego napędu rynkowej wersji Adama. Pytanie o ojcostwo ramienia Adama pozostaje otwarte.

Kolejny motyw, który się pojawił to kwestia parametrów technicznych. Jako ich symbol p.Adam podał przydźwięk ważony w stosunku do sygnału czyli „rumble DIN B wtd”. Polskie gramofony były porównywane w laboratorium z Kenwoodem, Marantzem i Thorensem, które jak się okazało nie spełniają norm HiFi! Tajemnica tkwiła w warunkach pomiaru, który w łódzkiej fabryce prowadzony był w warunkach dalekich od ideału w zakresie izolacji od wpływów otoczenia. Nie chcąc wnikać nadmiernie w szczegóły, napiszę tylko, że polskie gramofony zachowywały się nadzwyczaj dobrze.

Przy okazji łódzkich „deskofonów” pojawił się jeszcze jeden ciekawy motyw dotyczący rokującej duże szanse współpracy z kontrahentem z USA. Amerykanie zgłosili chęć zakupu 8010, ale w wersji z silnikiem krokowym i zmienioną szatą graficzną i zgodnie z ich życzeniem pojawił się on na deskach kreślarskich. Pojawiły się także prototypy, z których jeden pojechał do USA... Wreszcie po zaakceptowaniu wyrobu Amerykanie zamówili także wersję "pełnowymiarową". Kiedy projekt miał się ku końcowi osiągając etap przygotowywania technologii, przeszedł grudzień, a ściślej rzecz biorąc 13 grudzień i cały projekt arbitralnym nakazem trafił do kosza. Co ciekawe jakiś czas po tym, któryś z prototypów pojawił się na bazarze z napisami Technics... Osobiście uważam, że wątek wart jest lepszego zbadania, a może jakimś cudem ten "Technics" gdzieś ocalał. Moje przygody z ramieniem Linn Basic opisane tutaj http://www.technique.pl/mediawiki/index.php/Technika_3D_w_s%C5%82u%C5%BCbie_gramofon%C3%B3w pokazują, że szalone zbiegi okoliczności się zdarzają :). Może są i inne materialne świadectwa tej współpracy...

Pojawiły się też sygnały, niektóre znane wcześniej, a niektóre całkiem nowe:

  • Sygnał o niewłaściwym zarządzaniu fabryką, która wymieniana jest w kontekście niekochanych dzieci Zjednoczenia np. w porównaniu do warszawskiego pieszczocha Kasprzaka... Osobiście jestem zdania, że te animozje są wyolbrzymiane.
  • Sygnał o wpływie załamania się rynku radzieckiego na upadek fabryki i kwestia „wsadu dewizowego” w produkcie kupowanym za dewizy „w drugim obszarze płatniczym" :) , a sprzedawanym za ruble transferowe. Jako konkret takiego wsadu wskazane zostały przez p.Adama np. wkładki, łożyska i przewody. Domyślam się, że chodzi np. o przewody sygnałowe ramienia.
  • Sygnał o bałaganie nazewniczym. Jak się okazało ktoś wpadł na pomysł podzielenia gramofonów na grupę A czyli wyższej klasy, grupę B czyli popularnego Hi Fi i grupę C czyli gramofonów popularnych poniżej Hi Fi i z wkładkami piezoelektrycznymi. Uwaga: wszystkie gramofony grupy A - to miały być Adamy, grupy B – Bernardy i grupy C - Cyryle... Tłumaczy to rosnącą od pewnego momentu liczbę odmian Bernardów... Na to nigdy bym nie wpadł :)
  • Sygnał o próbach podejmowanych przez innych producentów zrzeszonych w Unitrze produkowania gramofonów na potrzeby ich wież. Próby podejmowała Diora, lecz nie wyszły one poza etap rozmów czyli zakończyło się to fiaskiem.

Korzystając z okazji pojawiły się pytania o regulację wysokości położenia ramienia, co w swej istocie prowadzi do regulacji VTA (kąta śledzenia w osi pionowej). W omawianym ramieniu R8 pozostała śruba regulacyjna, teoretycznie umożliwiająca przesunięcie jarzma z łożyskami osi pionowej, co w praktyce nigdy nie było wykorzystywane. Jestem zdania, że stopniowe zanikanie możliwości regulacji, w tym przesuwania wkładki w stoliku przez zastąpienie otworów "owalnych" okrągłymi, stanowiły największy mankament gramofonów Foniki z tego okresu. O ile bowiem ramię Fonomastera zapewnia wystarczający zakres regulacji to, niestety, im później tym gorzej. Jak wiadomo na etapie "cudownego mnożenia bytów" pojawiły się gramofony z "obniżonym" talerzem. Zachodzi podejrzenie, że dla skorygowania zmiany odległości od powierzchni talerza do płaszczyzny mocowania ramienia, dla zachowania prawidłowego VTA pojawiły się wkładki o "skośnej" płaszczyźnie przylegania do stolika. Z punktu widzenia geometrii można, to sobie przekonująco wytłumaczyć, ale czy rzeczywiście tak było, nie udało się uzyskać potwierdzenia... zresztą zaprzeczenia także :) Generalnie, to trochę szkoda, że ewolucja konstrukcji doprowadziła do tak ścisłego powiązania konkretnego gramofonu z konkretną wkładką, wszak zmiana wkładki była (i nadal jest) najprostszą metodą radykalnego poprawienia brzmienia dźwięku z gramofonu...

Reasumując chciałbym powiedzieć, że „deskofony” z których pierwszym był gramofon 8010 niewątpliwie przesunęły Fonikę w stronę nowych technologii, ostro przycięły koszta i jednak otwarły pewną część rynku zachodniego na te wyroby. Najwięcej w tej dziedzinie przyniosła współpraca z kontrahentami z Francji. Jednak realnie rzec ujmując gramofony typu 8010 odsunęły Fonikę od klasy audiofilskiej.

W mojej opinii to, że deska wygrała z pudełkiem spowodowało, że Fonika nie poszła drogą gramofonów, gdzie wykorzystywano pudełko, ale wykonywane jako cienkościenny wtrysk z tworzywa sztucznego. Te gramofony bowiem rozpadają się od patrzenia na nie i mimo świetnej elektroniki i precyzji mechaniki powoli i systematycznie zmierzają do śmietnika. Natomiast prosta sztywna konstrukcja 8010 i jego krewnych pozwoliła im na pewną jednak długowieczność. Prosta konstrukcja i solidne wykonie wygrało na dłuższą metę konkurencję z czymś nominalnie o wiele doskonalszym.

Reasumując dalej, chciałbym ocenić spotkanie jako bardzo ciekawe. Do informacji jakie uzyskałem nie doszedłbym inną drogą... Jedynie pytanie czy ramie Fonomastera to Micro Seiki pozostaje nadal bez odpowiedzi, oczekując na twarde dowody.


Autor: doc. dr inż. Maciej Tułodziecki


Powrót do "Strony głównej"


Powrót do "Wydania 2016"


Powrót do Gramofonów