Perły z lamusa czyli nostalgia kontra zdrowy rozsądek

Z Technique.pl
Wersja z dnia 15:00, 9 sie 2023 autorstwa Mtulo (dyskusja | edycje) (Trochę faktów)
Skocz do: nawigacja, szukaj

Cud licencji - zbawienie czy klęska

Po poprawkach literówkach z 07 08 23

Ten tekst jest mocno subiektywny, ponieważ opiera się na Moich osobistych refleksjach, a te opierają się z kolei na moich osobistych wspomnieniach. Wszystko zaczęło się od muzyki, której praktycznie słucham "od zawsze". Słuchałem jej ze źródeł jakie wtedy były dostępne. Nie wracać, do czasów starych odbiorników lampowych podkreślając jedynie, że był to dźwięk monofoniczny. Tak stereofonię można było znać jedynie z opowiadań lub nielicznych domów gdzie ktoś przywiózł sprzęt z ciepłych krajów i mógł się raczyć dźwiękiem z dwu głośników. Wiadomo było ze stereofonia istniała bowiem płyty które docierały do Polski były jak najbardziel stereo (also palyable mono). Tak czy inaczej były traktowane z dużą rezerwą, co najmniej jako podejrzane. Byli nawet tacy, którzy twierdzili, że odtwarzanie ich na gramofonach mono psuje dźwięk i wrażenia z odsłuchu są niepełne. Wreszczie gdzieś na początku lat 70-tych pewnego dnia zobaczyłem na własne oczy zestaw stereofoniczny stojący w sklepie ZURiT-u na ulicy Marszałkowskiej nieopodal słynnego pawilonu Cepelii. Zestaw ten zrobił na mnie wrażenie niesłychanie topornego i paskudnego z wyglądu. Był też jakoś koszmarnie drogi... Zapamiętałem na całe życie gramofon koloru socjalistycznej rzeczywistości wraz ze wzmacniaczem pasującym do niego kolorem. Kolumny chyba stały na nóżkach i miały kolor mahoniowy (ulubiony kolor meblarzy z Wyszkowa) z takniiną maskownicy jasno żółtą... Z tego co to grało i jak grało nie pozostał mi w pamięci nawet okruszek...

Przy okazji tego wspomnienia chciałbym się zastanowić jak ten sprzęt wyglądałby dzisiaj i czy obronił by się w XXI wieku w świetle dzisiejszych wymagań. Innymi słowy rozważyłbym zagadnienie:

Pierwszy polski sprzęt stereofoniczny vs sprzęt XXI wieku

Przejdźmy może do szczegółów:

Ów sprzęt, który widziałem w sklepie ZURiTu około 50 lat temu to był:

Gramofon G600,

Wzmacniacz W600

Kolumny (najprawdopodobniej) A12.

Magia G600

Gramofon G600 był już opisywany na stronie technique skrót informacji poniżej

G600 skrót

W tzw międzyczasie trafil do mnie ładny egzemplarz G600 i juz na zawsze zamieszkał w skansenie. Ponieważ poprzednio przy opisie tego gramofonu pokazano dużo szczegółów technicznych, przeto teraz tylko kilka poglądowych zdjęć ukazujących całe piękno tego gramofonu.

G600 z pokrywą-1.jpg G600 z pokrywą-2.jpg G600 bez pokrywy-1.jpg G600 - logo.jpg G600-krążek centrujący.jpg G600-wkładka.jpg G600 przełącznik.jpg

Obserwowanie G600 w moim skansenie sprawia mi trochę radości, ale jednocześnie skłania do refleksji "Dlaczego te gramofony nie maja drugiego życia ?" Ubierając to pytanie w szczegóły... Dlaczego gramofony mocno przeciętne typu np Lenco L75 potrafią się pojawić w nowej szacie (i nowej cenie) a G600 nie ?

Ponieważ udało się pozyskać chassis od tego gramofonu, to wykonanie kilku podstawowych pomiarów okazało się banalne... W pierwszym kroku w miejsce łozyska talerza został włożony(ciasno) kawałek wałka z nakiełkiem co pozwala na wygodne zmierzenie odległości ramienia z dokładnością powiedzmyw żargonoie fachowców "do dychy" Większa dokładność jest tu zbędna bowiem i tak mocowanie wkładki zawsze jest z luzem zarówno liniowym jak i kątowym i może powodowac bład większy niż przysłowiowa "dycha". Potem należało już tylko położyć typowy szablon mocowania ramienia od ramienia SME serii 3009 (a więc z epoki). Na pierwszy rzut oka widać, że ramię G600 jest "krótkie" (parametrów fabrycznych nie udało się zdobyć) i na ramie "standardowe" czyli umownie 9 calowe po prostu nie ma miejsca.

G600 chassis -1.jpg G600 chassis z szablonem-0.jpg G600 chassis z szablonem-1.jpg

Aby więc w G600 tchnąć drugie życie trzeba by ten mankament przezwyciężyć. Oczywiście jest to wykonalne, ale wymagać będzie trochę pomysłowości :) Mam w planie wykonanie tej operacji, a jej opis znajduje się dalej w opowieści o jego reinkarnacji...

Dla potwierdzenia powyższych obserwacji skonfrontowałem jeszcze G600 z popularnym gramofonem ERA Który w ramię ME był wyposażany bardzo często. Zresztą ERA jest jak wynika z moich doświadczeń najmniejszym gramofonem świata (oczywiście przy spełnieniu warunku 12 calowego talerza).

G600 chassis vs Era-1.jpg

G600 vs Era-1.jpg

G600 vs Era-2.jpg

Proszę się nie sugerować wysokością gramofonu. Tu G-600 ma wyraźną przewagę co świadczy o przyzwoitej długości osi talerza... a to jedna z cech dla której G600 zasługuje na "reinkarnację".

G600+ czyli reinkarnacja

Tak naprawdę zachętę do reinkarnacji G 600 stały się pojawiające się coraz częściej rózne reinkarnacje gramofonów, które zyskały miano kultowych lub klasycznych, co kto woli. Ponieważ gramofony wysokobudżetowe stał się trudno dostępne a zatem zwykle kosztowne to typowym zabiegiem stało się wykorzystanie napędu od gramofonu grającego kiedyś w niższej lidze. Jako przykład można wziąć na przykład Lenco L75. Jakby się zająć dokładniejsza analiza konstrukcyjną gramofonów i porównać L75 z G-600, to wedle mojego SUBIEKTYWNEGO oglądu sytuacji wolę G-600. No a co by było gdyby G-600 poddać "tuningowi" podobnemu do popełnianych na L75 i podobnych.

Po pierwsze trzeba dostosować G-600 do jakiegoś ramienia (klasy ramion), które są także klasyczne lub jak kto woli kultowe...

Do dzieła zatem...

Gruntowanie dla uzyskania "chropowatej" faktury

Chassis-1.jpg

Malowanie naśladujące perfekcyjna jakość Foniki

Chassis-2.jpg

Interesujące jest, jak to chassis wygląda od spodu, to mogę ujawnić w zarysie, prezentowane poniżej obrazki zostały ściemnione w programie graficznym, aby pokazać jedynie ideę, a nie pełną kuchnię tej przeróbki :)

Chassis-3.jpgChassis-4.jpg

Przekladka-4.jpg

Tak naprawdę zachętę do reinkarnacji G 600 stały się pojawiające się coraz częściej rózne reinkarnacje gramofonów, które zyskały miano kultowych lub klasycznych, co kto woli. Ponieważ gramofony wysokobudżetowe stał się trudno dostępne a zatem zwykle kosztowne to typowym zabiegiem stało się wykorzystanie napędu od gramofonu grającego kiedyś w niższej lidze. Jako przykład można wziąć na przykład Lenco L75. Jakby się zająć dokładniejsza analiza konstrukcyjną gramofonów i porównać L75 z G-600, to wedle mojego SUBIEKTYWNEGO oglądu sytuacji wolę G-600. No a co by było gdyby G-600 poddać "tuningowi" podobnemu do popełnianych na L75 i podobnych.

Po pierwsze trzeba dostosować G-600 do jakiegoś ramienia (klasy ramion), które są także klasyczne lub jak kto woli kultowe...

Do dzieła zatem...

Gruntowanie dla uzyskania "chropowatej" faktury

Chassis-1.jpg

Malowanie naśladujące perfekcyjna jakość Foniki

Chassis-2.jpg

Interesujące jest, jak to chassis wygląda od spodu, to mogę ujawnić w zarysie, prezentowane poniżej obrazki zostały ściemnione w programie graficznym, aby pokazać jedynie ideę, a nie pełną kuchnię tej przeróbki :)

Chassis-3.jpgChassis-4.jpg

Po uznaniu że postęp prac jest istotniejszy niz cyzelowani chassis dokonano przekładki G-600 do chassis G-600+ Przy okazji dokładnie krok po kroku udało sie docenić jakość mechanizmu zmiany prędkości łożyskowania ITD. Subiektywnie uważam że w XXI wieku odtworzenie tej jakości jest możliwe wyłącznie za zaporowe kwoty :)

Po przekładce przedmiot zmagań wygląda tak:

Przekladka.jpg

Przekladka-2.jpg

Przekladka-3.jpg

Przy okazji wszystkie części zostały poddane weryfikacji, i właściwie poza domagającym się wymiany na standardowy micro-switch, włącznikiem sieciowym, reszta śmiało wytrzymała próbę czasu... dawca jest z rocznika 1973 ma więc lat 50

Uzyskane z pewnym trudem nowe chassis trzeba teraz umieścić w nowej skrzynce. Decyzja Redakcji nowa wersja G600 G-600-23 nie będzie miała "plinty" W czasach kiedy wyprodukowano ten gramofon (1973)

Metka-1.jpg

plinty nie były w Polsce znane, dopiero w nowych czasach wolność do zaśmiecania słownictwa technicznego pozwoliła na stosowanie plint.

Skrzynka-1.jpgSkrzynka-2.jpg

Skrzynka dawcy była łagodnie mówiąc dość złachana, dzięki czemu zdobyłem nowa sprawność czyli fornirowanie, na mahoń oczywiście !

Skrzynka-3.jpg

Od spodu widać, że ma przestrzeni tych 50 lat gramofon trochę postał w wodzie, której śladów (dla prawdy historycznej) postanowiłem nie usuwać... Usunąłem natomiast gumowe nóżki w przecudnym białym kolorze i sprofesjonalizowałem je nóżkami AudioTechnica, które "nie tylko dorównują nóżkom Fonika, ale nawet je przewyższają"

Nozka-1.jpg

Magia W600

W600 został już opisany na Technique przy okazji historii wzmacniaczy Fonica. Link poniżej

W600

Tym razem cel ćwiczenia jest z goła inny.

W600 nie ma być dłużej dostojnym zabytkiem w skansenie, lecz ma się stać pełnoprawnym funkcjonalnie wzmacniaczem mającym swoje miejsce w XXI wieku. Cel udało się zrealizować a jak do tego doszło relacjonuje autor projektu W600+ Grzegorz.

Ziarnko piasku

Prywatnie, jeszcze w latach dziewięćdziesiątych miałem chęć zdobycia gotowego wzmacniacza lampowego. Pchany wspomnieniami związanymi z małym wakacyjnym epizodem polegającym na nocnym słuchaniu starego lampowego radia podłączonego do kaseciaka marki Grundig. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to ceny wzmacniaczy lampowych. Oscylowały one pomiędzy moją jedną wypłatą, a kwotami, za które mogłem kupić samochód. Moją uwagę przykuł jeden, wzmacniacz polskiej produkcji, mianowicie Fonica W600. Można go było kupić za ok. 1000 zł, co i tak wydawało mi się zbyt drogo, zwłaszcza, że większość wzmacniaczy tranzystorowych Unitry kosztowała z drugiej ręki, ok. 200 zł. Na długi czas zarzuciłem poszukiwania W600, a trafiały się nawet po 500 zł, mojej uwadze umknął fakt, że aukcje pojawiały się może 2 razy w roku. Czyli jest to wzmacniacz niszowy, można powiedzieć, perełka.

Dzisiaj mam już na koncie wiele konstrukcji lampowych, ale myśl o W 600 niczym ziarnko piasku w oku nie dawała mi spokoju. Byłem ciekaw jak sobie poradzili polscy inżynierowie z pierwszą lampową konstrukcją stereo w klasie HI-FI, czyli korciło mnie, żeby usłyszeć jak to gra. Jak mawiają, co ma wisieć, nie utonie. Los zgotował mi miłą niespodziankę, dziś moja ciekawość została zaspokojona, za co mogę podziękować Koledze z Warszawy. Jako pasjonat wszelkich rozwiązań technicznych związanych z audio, w końcu trafiłem na Macieja i uległem nieprzyzwoitej pokusie, nawiązania kontaktu z człowiekiem znanym tylko z sieci i tak zyskałem możliwość zajrzenia do jego kopalni skarbów i mogę posiedzieć choćby w cieniu jego drzewa poznania dobra i zła, oczywiście w dziedzinach związanych z audio. Przy okazji odwiedzin, zacząłem snuć opowieści o moich przygodach warsztatowych z Tandbergiem, Maciej wstał, poszedł gdzieś i po chwili przyniósł pod pachą Amplituner Tandberga, kiedy zahaczyłem temat W 600, Maciej znowu wstał i sytuacja się powtórzyła. W dalszej rozmowie o gramofonie pionowym Mitsubishi, który ostatnio dla znajomego reaktywowałem, mało brakowało a nastąpił by taki sam scenariusz. Zacząłem się zastanawiać, czego nie wyniesie Maciej z czeluści swoich zbiorów :) Wracając do lampowca Fonica W 600, oto on

W-600f-front-1.jpg

W-600f-9 small.jpg

źródło: instrukcja serwisowa

Na pierwszy rzut oka wydał mi się brzydki jak pralka Frania, tylko korby brak, egzemplarz podobno grający, ale wymagający serwisu, masywna obudowa z blachy była skoszona, jakby uderzona rogiem, co mogło świadczyć o złomowej przeszłości egzemplarza. Oczy mi się zaświeciły na widok czegoś, co w sklepach było praktycznie nie do kupienia. Wzmacniacze te rozeszły się po domach kultury i innych państwowych instytucjach. Taki los często spotykał dobra luksusowe w czasach jedynie słusznych.

Poczułem emocje podobne jak te, kiedy za pieniądze zarobione przy zbiorze porzeczek, upolowałem po znajomości moje pierwsze radio stereo, był to Amator 2.

W zasadzie od razu zadeklarowałem chęć odnowienia wzmacniacza, mało tego, powziąłem decyzję o pozbawieniu go wad fabrycznych, jako, że schemat tego wzmacniacza dawno już przestudiowałem, miałem w głowie gotowy plan działania. Pozostało tylko przekonać właściciela, aby pozwolił mi go załadować do bagażnika samochodu, oczywiste było, że swoją pracę wykonam bez żadnej zapłaty, chęć odsłuchania tej konstrukcji była dla mnie nagrodą samą w sobie.

Trochę faktów

W-600f-11small.jpg


Fonica W 600 wg Old Radio

  • Producent: Fonica
  • Model: W-600
  • Rodzaj sprzętu: Wzmacniacz
  • Klasyfikacja: stereofoniczny
  • Kraj: Polska
  • Rok produkcji: 1970
  • Zasilanie: sieć, zmienny
  • Elementy aktywne: lampy + tranzystory
  • EL84x4,ECC83x4,EF86x2,ECC82,TG70

opis:

Wzmacniacz stereofoniczny o mocy znamionowej 2x6W, maksymalnej 2x10W (dla zestawów głośnikowych o impedancji 15 Ω). Osiągnięte parametry jakościowe pozwoliły zakwalifikować wzmacniacz do klasy Hi-Fi. Pasmo przepustowe w granicach 40÷15000Hz z możliwymi odchyłkami +/-3dB. Zniekształcenia nieliniowe na poziomie 1,5% mierzone dla częstotliwości 40, 1000 i 12500 Hz. Tłumienie przesłuchu między kanałami wynosi -40dB. Czułości poszczególnych wejść:

  • - gramofon z wkładką elektromagnetyczną: 8 mV
  • - gramofon z wkładką piezoelektryczną: 300 mV
  • - mikrofon: 12 mV
  • - radio: 40 mV
  • - magnetofon: 1,5 V

Jedyny polski lampowy wzmacniacz domowego użytku z wbudowanym stopniem gramofonowego przedwzmacniacza korekcyjnego.

Stopień przedwzmacniacza na dwóch ECC83 i korekcją częstotliwości według standardu RIAA w postaci filtrów RC. Stopień wstępny na dwóch ECC83, stopień napięciowy na dwóch lampach EF86. Stopień mocy pracujący w układzie przeciwsobnym na dwóch parach EL84 i dodatkowo ECC82 w roli odwracacza fazy.

Niezależna regulacja tonów niskich (+/- 15dB) i wysokich (+12dB/ -15dB), przełącznik wejść obrotowy. Równoważenie kanałów w formie dwóch potencjometrów na wspólnej osi, regulowanych niezależnie. Montaż elementów biernych na długich łączówkach, podstawkach lamp i końcówkach kondensatorów elektrolitycznych.

Dużą uwagę przywiązano do konstrukcji zasilacza, dokładnie filtrując napięcie anodowe oraz napięcie polaryzacyjne siatek sterujących stopień mocy. Na transformatorze nawinięty drugi niezależny obwód żarzeniowy 12V dla stopni wstępnych, napięcie to jest prostowane stosem selenowym SPS-1 i dodatkowo stabilizowane za pomocą tranzystora TG70. Obwód żarzenia dla stopnia napięciowego oraz stopnia mocy symetryzowany rezystorami 100 Ω.

W-600f-okladka small.jpg


Dla fanów pożółkłych papierów pełna instrukcja serwisowa

Na fali

W600 obrazek 1.jpg

obrazek nr 1

Jako, że była to niedziela, wzmacniacz trafił do poczekalni mojej „przychodni”, na wierzchu stanął świeżo nabyty amplituner, klasycznej marki, taką kolejność napraw sobie założyłem pierwotnie. Jednak nie doszedłem do samochodu, ciekawość sprzed trzydziestu lat zawróciła mnie w pół drogi, a znając siebie i tak bym nie zasnął. Zwłaszcza wejście gramofonowe nie dawało mi spokoju, miałem nawet chęć zabudować na pokład W600, coś z pętlą sprzężenia, bo w oryginale zabudowano korektę RIAA na filtrze RC. Wydostałem z poczekalni świeżo naprawiony gramofon i połączyłem wszystko do kupy.

W600-8.jpg

Obrazek nr 8

Wcześniejsza analiza schematu dała mi do zrozumienia, że W 600 nie odstaje wiele od dobrych, zachodnich konstrukcji, szkopuł jak zwykle tkwi w transformatorach głośnikowych. Na ewentualność ich wymiany na lepsze również byłem przygotowany, zakupiłem dwa zawczasu, w końcu kto jak kto ale Kolega z Warszawy jest tego warty. Trochę potrwało zanim znalazłem na potencjometrach i przełącznikach sygnału miejsce, w których wzmacniacz chciał w ogóle zagrać. Jednak to co usłyszałem, zaskoczyło mnie na wiele sposobów. Z za ściany brumu wydobył się dźwięk prawie doskonały, brakowało tylko wisienki na torcie. Jakość transformatorów zaskoczyła mnie pozytywnie, jednak lekkie spłaszczenie brzmienia i nieznaczna szorstkość była zaprojektowana w fabryce, zmiana tego stanu stanowiła ideę, dla której namówiłem Macieja do oddania wzmacniacza w moje ręce.

Wisienka na torcie

Nocy i tak prawie nie przespałem, o godz. 16,30 grzałem już lutownicę i kawę w moim warsztaciku. Postanowiłem w pierwszej kolejności przywrócić wzmacniacz do parametrów fabrycznych, żeby zobaczyć z czym będę się mierzył dalej. Dokonałem wymiany wyschniętych „elektrolitów”, zregenerowałem potencjometry i przełącznik, wyczyściłem zaśniedziałe podstawki lamp i całość elektroniki.

W600-5.jpg

Obrazek nr 5

Mało kto zastanawia się kupując stary, lampowy wzmacniacz, że kiedyś było niższe napięcie w sieci, jaki to ma skutek obecnie, kiedy mamy w gniazdku nawet ok. 235 V ? Lampowce mają w większości dość prymitywne zasilacze, wzrost napięcia zasilania przekłada się na wzrost napięcia anodowego i co za tym idzie następuje zmiana punktu pracy lamp, również napięcie żarzenia podnosi się często do prawie 7 V . Zmiana punktu pracy ma wpływ na wzmocnienie lamp, a co za tym idzie zmienia się głębokość ujemnego, zwrotnego sprzężenia w jakie jest wyposażony układ. Oczywiście wzmacniacz gra, ale inaczej niż go zaprojektowano, ponadto lampy żarzone wyższą temperaturą, żyją krócej a ich warunki pracy pogarszają się drastycznie. O szczegółach zjawisk zachodzących w zbyt gorących albo zbyt zimnych lampach można poczytać w fachowej literaturze. Dobrze przemyślane konstrukcje mają transformatory zasilające z odczepami pozwalającymi dostosować parametry zasilania, w przypadku produktu rodem z zaświatów, trudno oczekiwać takich fajerwerków. Różni serwisanci radzą sobie na wiele sposobów: a to zalecają podłączenie sprzętu przez autotransformator, a to dokonują wymiany dość drogiego transformatora w zasilaczu. Większość jak nauczyła mnie praktyka, zupełnie ignoruje zagadnienie, deklarując, że oto sprzedają super wzmacniacz po ekstra serwisie, na tak zwane lata. Mój sposób na korektę napięcia panującego wewnątrz takich zabytków, jest inny. Dobieram rezystor dużej mocy, który powoduje odpowiedni spadek napięcia sieciowego i wpinam go szeregowo na początku zasilania, po stronie sieci zasilającej. Rezystory dla urządzeń o większych mocach robię sam ze spirali grzejnej w ceramicznych koralikach, przycinam ją na stosowną długość, po ustaleniu rezystancji odpowiadającej potrzebnemu spadkowi napięcia. Zostaje ona zabudowana w stalową rurkę i zamocowana wewnątrz urządzenia. Pakiet takich rezystorów zastosowany we wzmacniaczu Macieja, przedstawiam na fotografiach.

W600-2.jpg

W600-3.jpg

W600-4.jpg


Rysunki nr 2;3 i 4

Wystarczy zmierzyć napięcie żarzenia, aby wiedzieć, że reszta napięć wychodzących z zasilacza, będzie poprawna.

Hydro zagadka czyli masa błędów

Zaintrygowanych tytułem tego rozdziału, odsyłam do filmu pod tym tytułem :) Ewentualnie Polska Kronika Filmowa świetnie może nas przenieść w klimat zgrzebnych czasów PRL – u, kiedy to panowie w długich, szarych fartuchach, zmagali się pod presją partii rządzącej z materią wymykającą się zaleceniom kacyków w grubych okularach. Druga dość powszechna zasada , która ni jak miała się do reżimów technicznych, czyli tu cytuję dosłownie : „po szklanie, po szklanie i na rusztowanie". często przesądzała o jakości produktu, dosłownie o włos.

Masa to alchemia

Konstrukcje lampowe rządzą się pewnymi zasadami, mogę powiedzieć, że są bardziej wymagające niż inne układy elektroniczne, wszystkich zasad wymienić nie sztuka, ale najważniejsze opiszę pokrótce.

Lampy "mikrofonują", a w związku z tym transformator zasilacza generujący drgania, powinien być umieszczony daleko od lamp zwłaszcza stopni wysoko czułych. Lampy stopni czułych mogą mieć efekt antenowy, wynika to z dość dużej powierzchni elektrod, które zbierają pola elektromagnetyczne. W tym celu należy skręcać między sobą wszelkie przewody, przez które płyną prądy przemienne. Na skutek tego zabiegu następuje rozczłonkowane pola magnetycznego tych przewodów, co za tym idzie pole to będzie odbierane przez lampy w stopniu pomijalnym.

Na koniec zostawiam zagadnienia związane z prowadzeniem masy. Masa układu lampowego powinna być gwiaździsta, ewentualnie jeśli zachodzi potrzeba zabudowy szyny masowej w odległym miejscu, to powinna być gałęzią gwiazdy, następnie można budować następną gwiazdę, należy stosować grube przekroje i je stopniować. Masa nie powinna się zapętlać, powstała pętla masy, będzie indukowała prądy wewnątrz szyny masowej, co wychwycą stopnie wysokoczułe i pojawi się przydźwięk, wzmacniany w następnych stopniach aż do słyszalnego poziomu. Mało tego wszystkie przewody ekranowane należy podłączać do masy tylko z jednej strony, unikamy w ten sposób nieświadomego tworzenia pętli masy.

Wszystkie te zasady nagminnie gwałcono we wszystkich urządzeniach z tamtych lat. Masa wzmacniacza W 600 na pierwszy rzut oka wydaje się wzorowa, jest nawet ze srebrnego drutu, co dobrze świadczy o inżynierze, który zaprojektował urządzenie i na tym koniec. Pan technolog w szarym fartuchu, miał w nosie stopniowanie przekroju i sekcję masy w obrębie przedwzmacniacza i odwracacza fazy, podłączył miedzianym drucikiem o przekroju 0.25 mm w dowolnie wybranym punkcie o potencjale ujemnym. Oczywiście natychmiast ów kabelek zastąpiłem przewodem o większym przekroju i podłączyłem do pierwszego punktu minusa w zasilaczu.

I tu mamy odpowiedź na pytanie jak można sknocić niezły wzmacniacz. Mało tego, praktyka warsztatowa pozwoliła mi odkryć, że ma znaczenie nawet miejsce na prostej szynie, do którego podłączamy przewód minusa zasilacza, czasami przelutowanie owego przewodu 5 cm w prawo lub w lewo, powoduje powstanie słyszalnego przydźwięku albo zmniejszenie go.

Dyskretna szorstkość

Nareszcie przyszedł czas na finał. Odwołując się do prawideł czasów słusznie minionych, odkryłem przyczynę nie do końca doskonałego brzmienia wzmacniacza. Skoro zaprojektowano dość udany schemat, czy tam jak kto woli skopiowano ze sprawdzonych rozwiązań, skoro przedwzmacniacz zbudowano na dobrze brzmiących lampach ECC 83, to z jakiego powodu w odwracaczu fazy wstawiono lampę ECC 82 ? Bo taniej ? Tu warto przywołać znane i lubiane stwierdzenie Macieja, że można cos zrobić trochę gorzej, ale za to duuuuużo taniej. Przebudowałem więc W 600 w obszarze odwracacza fazy i wstawiłem tam ECC 83 jak wszyscy na zachodzie robią od zawsze, bez dwóch zdań. Dokonując przeróbek w oryginale, biłem się z myślami, czy aby nie naruszam zasady zachowania stanu nienaruszonego, wszak to perełka z lamusa, coś jak VW Garbus. Jednak pokusa usłyszenia różnicy okazała się silniejsza. Jak już wspomniałem wcześniej, brzmienie wzmacniacza w czasie pierwszego uruchomienia, zostawiało coś do życzenia. Aby ułatwić eksploatację wzmacniacza dołożyłem mu jedno wejście RCA i wyposażyłem go w wyjście sygnałowe (OUT), te drobne korekty pozwolą go podłączyć do jakiegoś innego zestawu audio.

W600-6.jpg

Rys. nr 6

Efekt ostateczny czyli W600+

W600-7.jpg

rys nr 7

Na koniec dokonałem małych napraw blacharskich, lakierowanie zostawiłem Maciejowi, niech ma też swój udział w projekcie własnego pomysłu, pt. : „Perełki z lamusa” . Przyszedł czas na odsłuch, na tą okoliczność ogoliłem się i założyłem czystą koszulę :) Podekscytowany, lekko drżącymi rękami podłączyłem głośniki i sygnał. Po chwili wygrzewania lamp, wzmacniacz Fonica W 600 zagrał ! Następne dwie godziny spędziłem w warsztacie wsłuchując się w doskonałe brzmienie tej perełki. Mogę o nim powiedzieć, że jest to Polski Fisher, gra na najwyższym poziomie, takie brzmienie dane mi było słyszeć przy okazji napraw starych, markowych lampowców, o jakich od zawsze marzyłem. A co jak ktoś zapyta, co zrobiłem z oryginalnymi transformatorami głośnikowymi to odpowiem, że nic. Te Fonica nawinęła je wystarczająco dobrze. W prawdzie są dedykowane do kolumn o impedancji 15 ohm, ale lampowce mają odwrotnie niż tranzystorowce, wolą zwarcie niż rozwarcie. Sprowadza się to do tego, że w przypadku wzmacniacza tranzystorowego, zmniejszenie impedancji kolumn może go przeciążyć, wzmacniacze lampowe źle tolerują większą impedancję kolumn niż założył konstruktor. Praktyka pokazała, że zmniejszenie o połowę z 15 ohm do ośmiu nie zaszkodziło W 600, nawet jeśli skróci się nieco żywotność pentod wyjściowych to EL 84 jest lampą relatywnie tanią i popularną. Oddając wzmacniacz właścicielowi, zasugerowałem, że kwestią czasu jest aby W 600 stał się jego podstawowym lampowcem, oczywiście obok Bambino zajmującego dość wysokie miejsce na podium. Ten dylemat, mam nadzieję, Maciej rozstrzygnie ze znanym sobie spokojem. Osobiście uważam, że wyłowiłem perełkę, wzmacniacz Fonica w 600 w pełni zasługuje, jak mało który Polski wyrób na to miano. Ceny tych wzmacniaczy mocno poszybowały w górę jak na perełki przystało. Na koniec opiszę sytuację, która zostanie mi w pamięci na zawsze. Kiedy właściciel, przekazywał mi swój wzmacniacz, słysząc jaki budzi we mnie zapał, zaproponował mi, żebym go sobie wziął, a jak mam ochotę zapłacić to mogę zapłacić ile zechcę. Odrzekłem, że jedynym moim celem jest wydobycie z W 600 tego czym on naprawdę jest. Zatem, mogę śmiało polecić W 600 wszystkim poławiaczom pereł, nie oceniajmy książki po okładkach, to doskonały wzmacniacz i warto ocalić każdy egzemplarz od zapomnienia. Prawdopodobnie, gdybym 30 lat temu kupił ten wzmacniacz, grał by u mnie do dziś i nawet nie przyszło by mi do głowy, żeby go poprawiać, obawiam się że 90 % posiadaczy W 600 nie spodziewa się jak bardzo mało brakuje mu do światowego poziomu.

Czy chciałbym go mieć w swoim zestawie ?

Oczywiście, że tak, ale tego już Koledze z Warszawy nie powiem, bo jeszcze mi go odda, a szkoda by było żeby z braku rozsądku stracił taki dobry wzmacniacz. Będzie to kolejny dziwny eksponat w jego skansenie. Fonica W600 jest jednym z nielicznych urządzeń, które są w stanie udowodnić, że w naszym kraju prawie udało się zrobić coś dobrze. W mojej ocenie jest to jeden z lepiej brzmiących wzmacniaczy lampowych w tym przedziale cenowym, jaki miałem okazję ocalić.

Tekst i zdjęcia: Grzegorz Puszkarski

Współpraca: Kolega z Warszawy

Kolumny lat 60/70-tych A12, czy może A13+

Głośniki

Fragment dotyczący kolumn jest w znacznej mierze poświęcony temu czego można było słuchać zanim do koncernu we Wrześni wkroczyła licencja Pioneer, która trwa do dziś. Skoro tak trwa od niemal 50 lat, to rzecz jasna jej baza odpowiada poziomowi konstrukcji z tamtych lat, choć trzeba obiektywnie przyznać, że jest przez te lata twórczo rozwijana. Rozwój tej licencji nie jest jednak celem tego opracowania...

Między stereofonią lat pionierskich a stereofonią późniejszą od czasów Meluzyny w górę istnieje jedna zasadnicza różnica, którą ujmuje magiczne i popularne dziś słowo TARGET. Otóż trafiamy na czas gdzie pod strzechami mieszkały radia rodem z Diory i gramofony "typu Bambino" Sprzęt lepszy "targretowany" był dla odbiorcy zbiorowego, miał zatem zamieszkać w szkołach domach kultury, świetlicach itd Nikt raczej nie "targetował" tego dla indywidualnego użytkownika. Mogą to zapewne potwierdzić kolekcjonerzy, ile z cudem odzyskanych sprzętów ma numery inwentarzowe jakiegoś przybytku kulturalno-oświatowego. Nie było zatem aż tak istotne, że był to sprzęt drogi, skoro dobroczynny ustrój sprzedawał go sam sobie... Jeżeli popatrzy się np na głośniki sprzed ery Pioneera. Były raczej "polską odpowiedzią na produkty Goodmansa niż czymś co miało byc produkowane tanio i masowo w myśl raczkującej już wówczas zasady:"Będzie tylko trochę gorzej ,ale za to duuuuużo taniej"

Popatrzmy dla przykładu na głośniki 12 calowe wówczas pod symbolami GD 30/10 lub GDS 30/10 to oznaczenie pozostało z nami do dziś i oznacza Głosnik Dynamiczny 30 cm średnicy i 10 W mocy. Omawiane głośniki wyglądały tak


GD30-10fronty-1.jpg

GD30-10 bok-1.jpgGD30-10 tyl-2.jpg

dawniej opis nie był tylko nieczytelną pieczątką....

GD30-10 tyl-3.jpg GDS30-10 tył-1.jpg

GD30-15 vs GDS30-10 tyły-1.jpg

Po wkroczeniu licencji Pioneera pojawiła się nowa wersja GDS-a Mocniejsza o 5W ale nadal przeznaczona do wzmacniaczy lampowych z wyjściem 15 Ohm

GDS30-15.jpg

Porównanie głośników sprzed licencji i po licencji wyraźnie pokazuje że pod względem konstrukcji i jakości wykonania był to krok wstecz, ale mógł się zmienić "target". Może zdolny marketingowiec mógłby przekonać nabywców, że kosz lany jest gorszy od klepanego, a magnes Alnico od ferrytowego, ale ja osobiście marketingowcom z zasady nie ufam. Target licencyjny miał już odpowiednio zamożny portfel i mógł sobie na tym głośniku wyrzeźbić np. "piecyk do gitary". Mamy więc produkt licencyjny, który produkowany radykalnie taniej mógł w znacznych ilościach trafić pod strzechy. Konfrontacja z poprzednim głośnikiem wygląda z grubsza tak :

GDS30-15 vs GDS30-10 tyły-3.jpg

GD30-15 vs GDS30-10 fronty-2.jpg

GD30-15 vs GDS30-10 tyły-2.jpg

Na pamiątkę po pewnym starym projekcie głośnik 30/15 ma podcięty kosz co wszakże w niczym mu nie przeszkadza (może blibfold test ? 😊)

Kolumny

Jak zatem odnieść sie do kolumn dawnej generacji z dzisiejszego punktu widzenia ? Wyjdziemy oczywiście z punktu widzenia produkowanych wówczas głośników bowiem z gotowymi kolumnami jest jednak pewien kłopot....

Chcielibyśmy pozostać przy sprzęcie tej samej generacji co G600 i W600, ale z drugiej strony wiemy więcej przybyło nam muzycznych doświadczeń, więc nasze rozumowanie potoczy się dwutorowo… Pozostaniemy przy głośnikach „z epoki” w oparciu o następujące rozumowanie. Po pierwsze skupimy się na głośnikach, wszak w Polsce od zawsze produkował je i produkuje Tonsil, więc kwestia kto? Jak? i dlaczego? zrobił z tego kolumny jest wtórna w myśl przysłowia „Tak krawiec kraje….” Po drugie posłużymy się niepopularna teoria, że kolumny służą do emisji dźwięku, a nie do pochłaniania energii, więc maja produkować decybele a nie waty. W rozpatrywanym okresie skonstruowanie i wykonanie wzmacniacza naprawdę dużej mocy stanowiło problem. Dlatego „dawne” głośniki musiały być wysoko sprawne czyli z małej ilości watów robić dużo decybeli. Dlatego też musiały mieć czasem bardzo wyrafinowaną konstrukcje, co przekładało się dalej na konstrukcje obudów. Ten sposób myślenia skończył się z nastaniem wzmacniaczy tranzystorowych gdzie produkcja watów na potrzeby marnych głośników nie stanowi problemu. Można więc nawet marny głośni zmusić do wygenerowania akceptowalnego poziomu ciśnienia akustycznego czyli mówiąc w uproszczeniu decybeli…

A12 - kolumna na każdą okazję

A-12-1.jpg

Zamieszczone zdjęcia A-12 autorstwa Tomasza Jankowskiego.

Głośniki popularnie stosowane w tamtych latach to głośniki eliptyczne i takie mieszkały zwykle w sprzęcie powszechnego użytku od radioodbiorników przez magnetofony gramofony po pierwsze pojawiające się kolumny. Kolumna z głosnikiem eliptycznym, dla uproszczenia będę dalej pisał A12 (chociaż były i inne odmiany kolumn "A" ) miały szerokie zastosowanie.

A-12-3.jpgA-12-4.jpg


Pierwszy polski gramofon o wyższych aspiracjach objawiających się dla przykładu regulacja nacisku i możliwością zamontowania stereofonicznej wkładki krystalicznej WG460 używał takiej kolumny. Wras z wkroczenie stereofonii kolumna współpracowała z "małym" wzmacniaczem W500 gramofonem WG500 i w końcu ze wzmacniaczem W600 - jednym z bohaterów tego tekstu. Innymi słowy erę muzyki mono i stereo łączy kolumna A12.

Kolumna została zaprojektowana zgodnie ze wszystkimi regułami sztuki dotyczącymi obudów z otworem. mam przeczucie że wykorzystano dośc popularne w tych latach wytyczne firmy Jensen optymalizujące obudowy z punktu widzenia ich skuteczności. Świadczy o tym relatywnie duży przekrój tunelu. Oczywiście nie ma na to żadnego dowodu, jedynie przeczucie oparte na tym że widziałem dużo kolumn zbudowanych wg Jensena i A12 mocno je przypominają.

A-12-2.jpg

Oczywiście z punktu widzenia czytelnika prospektów można od razu wykryć, że kolumny nie emitują pełnego pasma i to prawda. Czy słyszymy tę brakująca część i czy rzeczywiście jest to wada to już całkiem inna prawda czyli "tyż prawda". Z dzisiejszego punktu widzenia można bez ingerowania w budowę A12 postawić na niej głośnik wysokotonowy wraz z prosta zwrotnica i przy pomocy A-12 będzie można płoszyć nietoperze. Ci, którzy z jakichś przyczyn zrazili się do głośników wysokotonowych GDW 6,5/1,5 mogą pokusić się o sławne ciszące się złą sławą głośniki z kolumn od Meluzyny czyli supertweeter Audax TW8. Rzecz jasna zła sława tych głośników (i jednych i drugich) oparta jest trochę na przesądach i trochę na braku wiedzy…


Audax -3.jpg

A13 czyli byt częściowo urojony

Do bardziej wyrafinowanych celów robiono duże głośniki okrągłe. Mój szacunek budzi nieodmiennie głośnik GD 30 / 10 także GDS 30/10 była także wersja tego głośnika w formie agregatu z dwoma głośnikami wysokotonowymi zawieszonymi na koszu.

Głośniki te miały oporność znamionową 15 Ohm czyli tak jak sobie życzy W600

Może by zatem wziąć głośnik 30/10 i zbudować w oparciu o niego przyzwoitą kolumnę. Takie kolumny w Unitrze zaistniały na papierze, czy zaistniały w realu tego nikt nie wie, ale w oparciu o istniejąca dokumentację znalazł się pasjonat, który takie kolumny zbudował. To dzieło Leszka Kusiaka znanego także jako Hartmann, a oto fragment jego własnoręczny opisu tych kolumn.

„Kolumny głośnikowe wyprodukowane własnoręcznie w/g dostępnej dokumentacji , choć prawdopodobnie nigdy nie trafiły do sprzedaży . Wykonane na wzór kolumny głośnikowej A-13 do wzmacniacza lampowego W-600. Zaprojektowane w epoce Gomułki pewno okazały się zbyt materiałochłonne w tamtych czasach i dlatego do W-600 stosowano kolumny ZG-10 , bo zgadzała się moc i oporność :) :) :) . Kolumny na zdjęciach  o wymiarach 540x445x795 o masie 20 kg każda i pojemności 200 l każda posiadają głośnik GD 30/10 i GDW 6,5 /1,5  co daje im łącznie 10 W przy impedancji 15 Ohm”

A 13 od frontu.jpgA 13 z boku.jpg

Zdjęcia A13 są autorstwa Leszka Kusiaka – Hartmanna

Czy kolumna oparta o GD30/10 musi mieć w sobie zaklętą superwiedzę konstruktorów z Foniki ?

Moim zdaniem nie

Fizyka jest jedna, a elektroakustyka jest jedynie jej dzialem, a nie wiedza tajemną. Wystarczy zatem, że będzie to obudowa o podobnej objętości z tunelem zaprojektowanym według podobnych kryteriów optymalizacji. Ja pewno oparłbym się na klasyczny Jensenie, choć dzisiejsze metody komputerowe pozwalają przy tym "strzale" trafić co najmniej w "dziewiątkę", a nie gdzieś w okolicach szóstki jak 70 lat temu...

Walory sławnego wysokotonowego pominę, nie ma też egzemplarza do pokazania. Chodzi o sławny głośnik ze śrubką jedyny wówczas polski głośnik wysokotonowy o mocy UWAGA 1,5 Wata

Głośnik o ile pamiętam mógł sie wykazac górna granicą przenoszenia 15kHz, co nie jest niczym szczególnym, więc w jego miejsce każdy może sobie dobrać to co lubi nowe lub vintage wedle upodobań. Zmieni to może jakiś niuanse, ale o charakterze kolumny zdecyduje i tak serce które w niej bije czyli stary GDS z wielkim magnesem.

Ja oczywiście postawiłbym na Audaxa :)

Audax -1.jpg

Inne mozliwości

Przy okazji wspomnę o starych głośnikach 8 calowych, dla wielbicieli mniejszych kolumn obecnie "podstawkowych", a w dawnych czasach "bookshelf" czyli na półkę z książkami Ponieważ książki stały sią towarem ogólnie wzgardzonym zatem i półki na nie przestały występować w salonach audiofili i melomanów XXI wieku. Mowa o głośnikach z lat 60 tych GD 20/6

Perly 20 cm-4.jpg

Perły 20 cm opis-1.jpgPerły 20 cm opis-2.jpg

Głośnik pochodzi z demontażu nagłośnienia pewnej instytucji Kultury Najwyższej Próby. Ponieważ była to instalacja z dużą ilością głośników maja one transformatory radiowęzłowe (, na które czeka smietnik)

Perly 20 cm-1.jpg

Perly 20 cm-2.jpg

Perly 20 cm-3.jpg

GD 20/6 w zestawieniu z GDN 20/40 pochodzącym z aktualnej oferty koncernu Tonsil. Znowu wzrost nominalnej mocy zawdzięczamy cudownemu zmniejszeniu magnesu 😊 Można by spróbować zbudować coś na tych głośnikach, ale to jest projekt przyszłości…

Reasumując Uważam że warto do zestawu G600 i W600 warto by zbudować kolumny w oparciu o GD30/10 niekoniecznie w myśl wiedzy z tamtych czasów, w końcu obecna technika oferuje duże możliwości skrojenia obudowy dokładnie „pod głośnik”. Trzeba jedynie dokonać pomiarów głośnika (tak tego stuletniego głośnika).

DSC03841.JPGDSC03849.JPG

Może warto pokusić się o kolumnę trójdrożną. kto wie…


Ci, którzy uznają tylko fabryczne zestawy są skazani na jednodrożne kolumny A 12:

Wnioski dotyczące kolumn

Podsumowanie i wnioski ogóne

To jest moje subiektywne spojrzenie na niektóre klocki produkcjo Koncernu Unitra. Taki jest mój wybór… sygnalizuje on konieczność podjęcia kilku nowych projektów, które jeśli się ziszczą zostaną zrelacjonowane…



Śmiecie

Zdjęcia pochodzą ze strony technique.pl lub są zdjęciami wykonanymi przeze mnie specjalnie do tej prezentacji (nie wykluczone, że pojawia się także kiedyś na technique.pl)

Potem przyszło nowe i pokazały się głośniki licencyjne o symbolu GDS 30/15 czyli ich moc nominalna wzrosła (pewno na skutek zmniejszenia magnesu i zrobieniu go z gorszego materiału 😊 )