Thorens, a sprawa polska
Thorens a sprawa polska…
Od jakiegoś czasu nurtuje nas temat współpracy łódzkich zakładów Fonica z firmą Thorens. Dodatkowym impulsem dla jego drążenia stały się ubiegłoroczne spotkania poświęcone historii Foniki organizowane przez Muzeum Miasta Łodzi. Niestety miłemu sentymentalnemu nastrojowi wspomnień towarzyszyło jednak poczucie rozgoryczenia i mimo upływu lat niedowierzania, jak firma o takim potencjale, tradycjach i pozycji mogła skończyć tak marnie. Głównym motywem tych rozważań było i jest załamanie się rynku wschodniego i dalsze tego konsekwencje. Oczywiście kwestia zamierającego kierunku eksportowego nie była wrogim spiskiem, tylko dotyczyła sporej rzeszy przedsiębiorstw. Spora cześć z nich zdążyła się przeorientować na nowy kierunek handlu i współpracy. Współpraca Fonica-Thorens, także mogła dać pozytywny rezultat, a jednak skończyło się jak zawsze.
Do głębszych rozważań skłonił nas krótki tekst redaktora Pacuły, który ukazał się prawie dokładnie trzy lata temu na portalu High Fidelity przy okazji prezentacji firmy Project. Tekst zatytułowany „Kilka prostych słów…Czyli Pro-Ject, a sprawa polska” zawiera spora porcje informacji o współpracy Thorensa z Foniką, a oto interesujący nas fragment:
„Kiedy po 1989 roku załamała się sprzedaż (a więc i produkcja) gramofonów w łódzkiej fabryce Fonica, jej szefowie zaczęli szukać zleceń z innych firm. I taka okazja nadarzyła się, kiedy podwykonawcy szukała niewielka firma Andicom, mająca swoją fabryczkę w Pirna, w niemieckiej Saksonii. Andicom był z kolei podwykonawcą firmy Thorens, która zleciła jej produkcję najtańszych, półautomatycznych gramofonów. W roku 1991, podczas targów IFA w Berlinie (tak, były takie czasy, kiedy na IFA było audio!) zaprezentowano gramofon TD 180 z ramieniem TP 20 - półautomat z dodatkową prędkością 78 rpm. Gramofon ten produkowany był od samego początku po jego koniec w łódzkiej Fonice. Niestety, w roku 1992 firma zlecająca jej to zadanie, Andicom, została zamknięta, a Fonica ogłosiła upadłość. Wcześniej w Łodzi rozpoczęto jednak produkcję, oprócz TD 180, także nowego gramofonu, modelu TD 280 Mk IV, jak również wyprodukowano prototyp nowego gramofonu, też niskobudżetowego, modelu TD 290 z ramieniem TP 40. W tym samym roku szwajcarska centrala Thorensa zbankrutowała a prawa do marki przejęła, także szwajcarska, firma Inter-Thorens. I to ona, w wyniku problemów Foniki (strajki itp.), zadecydowała o przeniesieniu produkcji najtańszych gramofonów gdzie indziej - do znajdującej się niedaleko Pragi w Litovecu firmy SEV Litovel s. r. o. Tak skończyła się przygoda Foniki ze Szwajcarami, a rozpoczęła niewyobrażalna z tamtego punktu widzenia, kariera Pro-Jecta.”
Podobny mechanizm nazwany przez Redaktora :”Problemy Foniki” zabił kilka przedsiębiorstw, o pozycji zdecydowania silniejszej niż łódzkie zakłady, ale nie to jest głównym celem naszych rozważań.
Postanowiliśmy przyjrzeć się bliżej produktom z szyldem Thorens i na ich podstawie podstawie określić zawartość „cukru w cukrze” czyli Foniki w Thorensach. Podstawowym źródłem wiedzy były tradycyjnie same gramofony i ich dokumentacja techniczna. Wszak watro też potwierdzić czy rysunki techniczne noszą cechy charakterystyczne dla opracowań biur konstrukcyjnych Foniki.
Na wstępie spróbujmy jeszcze ustalić warunki brzegowe.
- Thorens
Thorens w latach 70 tych nie był marką tak znaną w Polsce jak Dual, Lenco czy Garrard. napęd i bardzo „miękkie” zawieszenie subchassis powodowało, że przydźwięk silnika i skłonność do sprzężeń biła na głowę to, co osiągały napędy rolką (zwane obecnie przez osoby wrogo nastawione do języka polskiego „idlerowymi”) popularne wówczas Duale. Uznanie za synonim Thorens-napęd paskiem tak naprawdę nie jest trafione, bowiem pierwszy legendarny flagowy model TD 112 ma napęd rolką… Kolejną cechą Thorensów z tamtych lat jest napęd z wykorzystaniem wolnoobrotowego silnika synchronicznego zasilanego wprost z sieci lub jak w modelu 125 i 126 za pośrednictwem układu elektronicznego. Podstawowe modele Thorensa występowały też w wersji bez ramienia, co dotyczy np. modeli 124, 125, 126, 150, 160… Wymienione gramofony zbudowały pozycje Thorensa, w tym także na polskim rynku, a i trzeba przyznać, że cieszą się wzięciem do dziś, co może byś spowodowane faktem, że na rynku nie jest oferowanych wiele modeli posiadających miękkie zawieszenie zespołu talerz-ramię.
Nasze rozważania przesuną środek ciężkości z artykułu "Pro-Ject a sprawa polska" Redaktora Pacuły w stronę „ Thorens a sprawa polska”, ponieważ firma Fonica współpracowała w rzeczywistości z firmą Thorens, a nie ze wspomnianym Pro-Jectem. Dla tej też firmy produkowała gramofony na początku lat 90-tych. Były to modele Thorens TD-180 i później TD-280 MkIV. Firma Andicon, która na początku współpracy z Thorensem była pośrednikiem w kontaktach z Foniką była spadkobiercą RFT Ziphona z Żytawy, odpowiednika naszej Foniki w dawnym DDR. Gdy doszło do bezpośrednich kontaktów z Thorensem to ze strony Foniki w rozmowach uczestniczyli pan inż. Jerzy Majewski oraz pani inż. Halina Zatorska, natomiast Thorensa reprezentował pan Leitner. Pani Zatorska ze względu na doskonałą znajomość języka niemieckiego oraz zagadnieñ technicznych była dla Thorensa główną osobą do kontaktów.
- TD-180
Pierwszym wyprodukowanym dla Thorensa modelem był półautomatyczny gramofon TD-180. Jednocześnie był drugim po TD-280 gramofonem bez miękkiego subchassis w ofercie tego producenta. Miał być niskobudżetową alternatywą dla bardzo drogich audiofilskich gramofonów i odtwarzaczy CD. Thorens tym modelem chciał zatrzymać, przy płycie winylowej, początkujących melomanów dzięki niskiej cenie gramofonu przy akceptowalnych parametrach. Konstrukcja tego gramofonu była bazowana na rozwiązaniach opracowanych w łódzkich zakładach Fonica jeszcze przed 1988 rokiem i produkowanych pod oznaczeniem G-461, G-463, G-464, czyli dwa lata wcześniej niż nawiązano współpracę z Thorensem reprezentowanym przez Andicona. Po starannym przestudiowaniu dostępnych zdjęć i opisów, postaraliśmy się także, (zgodnie z zasadą jakiej staramy się trzymać) dotrzeć do egzemplarza gramofonu i tu okazało się, że dla dalszych rozważań powinniśmy na potrzeby tego opracowania wprowadzić rozróżnienie wersji TD 180 z wcześniejszego i poźniejszego okresu produkcji. Obydwie wersje posiadają napęd przystosowano do trzech prędkości obrotowych 33 1/3, 45 i 78 i zasilano go z zewnętrznego zasilacza, co wówczas miało już sporo Thorensów. Wyrzucenie transformatora sieciowego poza obudowę mogło mieć same zalety wystarczyło tylko przekonać użytkowników, że zasilacz, którego transformator stale pobiera napięcie z sieci jest rozwiązanie zgodnym z regułami sztuki. Jeszcze parę lat wcześniej takiego rozwiązania nikt by nie zaakceptował.
- mk1
W pierwszej wersji nazwijmy ją umownie mk 1 gramofon był składany w Niemczech, co usprawiedliwia drukowany na "tabliczce znamionowej" napis "Made in Germany". Przyglądając się dokładniej można jednak stwierdzić, że tyle w tym prawdy ile obudowy. Wszystkie główne podzespoły gramofonu pochodzą bowiem z Foniki. Niestety w tym także nieszczęsny silnik produkcji Silmy, którego parametry i trwałość nie dawały się określić już wtedy żadną klasą. Był to jednocześnie pierwszy przypadek zastosowania silnika prądu stałego w gramofonie marki Thorens. Również ramię R-10A, w które wyposażony był gramofon było ramieniem wykonanym częściowo z tworzywa sztucznego. Ramię to było produkowane przez Fonikę łącznie z jego wariacjami R-12, R-13 w nowo wybudowanym przez Fonikę zakładzie w Konstantynowie Łódzkim, dokąd przeniesiono montaż wszystkich ramion. Ramiona te trochę przypominają te które było montowane w Bernardach, jednak zastosowanie tworzyw sztucznych w miejsce elementów ze ZnAl-u zepchnęło je poniżej prezentowanego uprzednio poziomu ramion. Po raz kolejny przy wyważaniu kompromisu miedzy jakością a ceną, jakość dźwięku przegrała.
Więcej szczegółów poniżej:
Szczęśliwie udało się dotrzeć do takiego gramofonu. Ten egzemplarz przyjechał z Niemiec i mogliśmy zarówno skorzystać ze zdjęć autorstwa właściciela jak i zrobić nieco własnych.
Po zdemontowaniu talerza widać układ napędowy "klasyczny" dla Foniki obecny nie tylko w niektórych gramofonach na polski rynek, ale także tych eksportowanych na wschód.
Nogi tym razen nieco inne dwie montowane tradycyjnie i dwie wpuszczone w obudowę, co komplikuje konstrukcję, ale obniża wysokość gramofonu dzięki czemu korzystniej wygląda i wpasowuje się w ówczesna modę na "slim line"
Ewidentny polski wsad do TD 180 płytka elektroniki i naklejka kontroli technicznej niezmienna od czasów Bambina, ponadto klasyczny silnik z Silmy z nadajnikiem prędkości w formie "wiatraczka", gniazdo zasilacza niemieckie tym razem w przecudnym podfrezowaniu skrzynki
Skrzynka wygląda inaczej niż te rodem z Foniki. Pokrywa ma inne rozmiary i kolor, choć umieszczona jest na zawiasach, które wyglądają na polskie.
Talerz ustalony jest na tarczy napędowej lub jak kto woli na "podtalerzyku" na dużej średnicy co jest kontynuacją klasycznego rozwiązania Thorensów z napędem paskowym, zainaugurowanyn przy TD 150
Podzespół ramienia pozornie identyczny, ale przeciwwaga ma podatną izolację "decoupling" taką jak pózniejsze stosowane w TD 280 MK IV
"Tabliczka znamionowa"
Dla ścisłości i umozliwienia porównań kilka wymiarów pobranych z natury:
-skrzynka 420x325x115/55 bez pokrywy
-średnica talerza 285mm
-średnica osadzenia talerza 138,8mm
-średnica rurki ramienia 6,5mm
-długość czynna ramienia 230mm
-średnica kołka zawiasu 6mm (identyczna z Foniką).
W tym miejscu autorzy chcieliby serdecznie podziękować Panu Łukaszowi Szpakowi za udostępnienie zarówno zdjęć jak i samego gramofonu TD 180.
- mk 2
Kolejnym krokiem było przeniesienie produkcji gramofonu do Łodzi. Ponieważ wszystkie podzespoły były wykonywane w Polsce to rzecz jasna zaadaptowano sporo elementów z innych Fonikowskich gramofonów co przede wszystkim dotyczy skrzynki, pokrywy i nóg.
Ten egzemplarz udało się dokładnie podejrzeć na ebay.it, ale w przypadku uzyskania dostępu do takiego gramofonu zobowiązujemy się uzupełnić opis. A oto co udało się stwierdzić:
To jest wersja o wymiarach 440x145x365, czyli skrzynka identyczna z td280 mk IV. Pokrywa identyczna jak w „Adamie”. Różnią się tylko kolorem tworzywa. Zawiasy polskie – „kołkowe”. Otwór pod gniazdo zasilacza okrągły. Tabliczka znamionowa drukowana z ręcznie wypisanym numerem serii. Odnotowano cudowne zniknięcie napisu "Made in Germany". Zastosowane elastyczne nogi, to typowy wyrób Foniki stosowany już od 1980 roku w G-8010.
Zdjęcia ebay.it
- Zajrzeliśmy także do oficjalnej instrukcji serwisowej: TD 180.
Rysunki przestrzenne, rozstrzelone jak i schemat elektryczny wyszły jak najbardziej spod ręki pań kreślarek zatrudnionych w Fonice. Na schemacie elektrycznym narysowany jest silnik Silmy, który też dokładnie widać na jednym ze zdjęć egzemplarza nr1.
Inżynierowie z Foniki, do których udało się dotrzeć p. Łukaszewicz i Szczepański potwierdzili ojcostwo Foniki w dziedzinie dokumentacji.
- TD 280 Mk IV
Drugim modelem, który Fonica produkowała dla Thorensa był gramofon TD 280 MkIV.
Model TD 280 pokazany został przez Thorensa już w 1985 roku i oznaczany był przy kolejnych modyfikacjach jako MkII, MkIII. Wszystkie te wersje były produkowane w niemieckiej fabryce w Lahr i miały inne rozmiary (440x135x355mm, waga 7,5 kg) oraz ramię TP 28 inne niż kolejna wersja rozwojowa MkIV ( 440x145x365mm, waga 6,5kg).
Po modelu TD-180 Thorens postanowił odmłodzić ofertę o zmodyfikowany kolejny raz model TD-280, teraz już w wydaniu MkIV. Ponieważ tą wersję zamierzano produkować w Fonice, uznano że zastosowanie skrzynki od TD-180 uprości i przyspieszy uruchomienie produkcji oraz zmniejszy koszty.
Polskimi podzespołami zastosowanymi w tym modelu były: zmodyfikowane ramię R-10A, łożyskowanie talerza, gniazdo zasilania, elektromagnes windy ramienia, skrzynka z pokrywą i zawiasami, elastyczne nogi z podstawą oraz bardzo ważny element- krążek centrujący do singli.
Adam z pokrywą od Thorensa 280 i Thorens z pokrywą od Adama. Jak widać pokrywy i ich mocowanie jest identyczne.
Zmodernizowane ramię nazwane TP-35 miało metalowe jarzmo z antyskatingiem rozwiązanym, bardzo podobnie jak w większości starszych ramion Thorensa np. TP13 czy ramieniu Tesli NC500, przez zastosowanie ciężarka z "szubienicą". Ta zmiana ma też głęboki sens techniczny. Otóż mechanizm antiskatingu typowy dla polskich ramion składający się z ciężarka na dźwigience ciągnącego kołek połączony z ramieniem, ma niekorzystny rozkład sił powodujący malenie siły antiskatingu wraz z ruchem ramienia ku środkowi płyty, gdyby ramię mogło odchylić się jeszcze bardziej ku środkowi płyty siła ta mogłaby spaść niemalże do zera. Drugim mankamentem jest tarcie między dźwigienką a kołkiem. Ten mankament bywa usuwany najczęściej tak, że między dźwigienką a ramieniem występuje krótka linka np. ramie Helius Scorpio (Oczywiście nie ma przeszkód, aby taką przeróbkę zrobić także np.w Bernardzie)
Poza tymi, dość istotnymi, zmianami ramię TP-35 odziedziczyło niestety wady genetyczne polskiego ramieniu R10A w postaci elementów oprawy łożysk z tworzywa sztucznego.
Zmianą na korzyść związaną z zastosowaniem nowego, metalowego jarzma i jego łożyskowania było zastąpienie wiotkiego, trudnego do wyregulowania wyłącznika krańcowego wyłącznikiem fotoelektrycznym. Dodatkowo przeciwwaga dostała gumową wkładkę (decoupling) ułatwiającą tłumienie drgań. Jarzmo ramienia było produkowane przez kooperanta Thorensa firmę Radiotechnika z łotewskiej Rygi.
Również 24 biegunowy silnik synchroniczny zastosowany zamiast silnika Silmy stanowił powrót do odwiecznej tradycji Thorensa. Do sterowania pracą układu napędowego zastosowano wypróbowany w innych modelach układ elektroniczny Thorensa.
Dziwnym za to wydaje się stosowanie fonikowskiego łożyskowania osi talerza przy zupełnie nowym, precyzyjnie wykonanej tarczy napędowej (podtalerzyku) i talerzu. Szczególnie, że zabudowanie oprawy łożysk w "drewnianej" obudowie wymuszało jej modyfikację. Modyfikacja polegała na częściowym obcięciu nadlewu tejże oprawy oraz wywierceniu nowych otworów mocujących obok istniejących nadlewów z otworami. Wynikało to chyba z fałszywo pojętej minimalizacji kosztów dzięki użyciu seryjnie produkowanego elementu, a z drugiej strony poprzez dodatkowy udział ręcznej pracy, jednoczesne ich powiększenie.
Stosowanie dobrej jakości ramienia oraz wyposażenie gramofonu w amerykańską wkładkę Stanton 500 MKIII z igłą o eliptycznym szlifie powodowało, że fani Thorensa uznawali ten model jako tańszą alternatywę gramofonu o dobrych parametrach dźwiękowych.
Cena egzemplarza prezentowanego na zdjęciach wynosiła 495DM w styczniu 1994 roku i był być może jednym z ostatnich gramofonów wyprodukowanych w jeszcze istniejącej Fonice. Jednocześnie model ten był ostatnią produkowaną wersją tak zwanych "małych" Thorensów serii TD 280. Jego następcą został TD 290 i TD 295 produkowany do chwili obecnej.
- TD 280 MkIV szczegóły techniczne
Thorens przewidywał sprzedaż tego gramofonu w wielu krajach o czym może świadczyć trzyjęzyczna instrukcja użytkownika, swoja drogą bardzo starannie opracowana.
- Instrukcja użytkownika TD 280 IV, która dotarła wraz z zakupionym gramofonem
- THORENS TD 290
Źródło zdjęć: HiFi-Forum.de
Prototyp tego gramofonu prawdopodobnie powstał w Fonice. Niestety wersja produkcyjna została już uruchomiona w Litovlu koło Ołomuńca w dawnych zakładach Tesli. Jak widać z załączonych zdjęć wersja produkcyjna nie ma nic wspólnego z produktami Foniki. Obudowa, układ mechaniczny i elektryczny to rozwiązania znane z wczeœniejszych modeli Thorensa. Model ten doczekał się wersji luksusowej TD 295, gdzie górną część skrzynki wykonywano z grubej płyty akrylu, a dolną z MDF. Obudowa lakierowana na wysoki połysk (lakier fortepianowy) występowała w kolorach białym, czarnym, mahoniowym oraz orzechowym. Technicznie była identyczna z modelem TD 290. Model TD 295 w wersji MKIV jest oferowany do dzisiaj przez firmę Thorens. Można więc powiedzieć, że obecnie produkowanym Thorensie można znaleźć polskie geny.
Dla porównania instrukcja uzytkownika TD 290
- Wieża midi HiEnd
Jak się okazuje współpraca Foniki z Thorensem nie ograniczała sie tylko do gramofonów... Ostatnim wspólnym przedsięwzięciem Foniki i Thorensa było opracowanie ok. 1993 roku "hi-endowej" wieży o wymiarach "midi". Zestaw ten miał się składać ze wzmacniacza, tunera, odtwarzacza CD ładowanego od góry oraz gramofonu. Miał mieć parametry przewyższające typowe, popularne zestawy HiFi. Dlatego też wiele elementów pokrywano złotem. Między innymi widoczne śruby na płycie czołowej, przełączniki, pokrętła oraz płytka, na którą od góry kładziono płytę CD. Złocenie w/w elementów wykonywał Zakład Galwanizacyjny w Rzgowie, działajacy do dzisiaj. Cały układ mechaniczny wieży powstawał w Fonice. Niestety projekt ten zakończył się również razem z przeniesieniem produkcji z Foniki do Czech.
Wieża w wersji podstawowej
Rzadziej występujący element wieży czyli przetwornik D/A
Źródło zdjęć: ebay
Pełny opis wieży można znaleźć tu: http://www.thorens-info.de/html/thorens_consequence.html
- Wnioski
Jakby na to nie patrzeć to współpraca z Thorensem miała jednak pewne perspektywy. Dla łódzkich zakładów mogła to być jednak pewna nobilitacja, i można było trochę skorzystać z pozycji rynkowej Thorensa. Wszystko wskazuje na to, że Torens był zadowolony ze współpracy z łódzkimi zakładami. Dowodem na to jest zaproszenie przedstawicieli Foniki do Wiednia na otwarcie wzorcowego salonu Thorensa, który był oczkiem w głowie pana Leitnera. Przy okazji Szwajcarzy chwalili się, że wyroby rodem z Foniki są wystawiane na targach branżowych w Las Vegas.
Z drugiej strony część ortodoksyjnych wielbicieli Thorensa przyjęła nowe gramofony jako upadek Thorensa… w czym jak się okazuje też było trochę prawdy. Z drugiej strony drastyczny spadek zainteresowania czarnymi płytami pociągnął do grobu także gramofony analogowe, sporo wiec firm poszło droga obniżenia cen i przez to jakości wyrobów. Osobiście radziłbym lamentującym nad upadkiem Thorensa popatrzyć na wyroby skąd inąd zacnych firm japońskich z tych lat, bo w tym kontekście to jednak Thorens, nawet ten z Łodzi zachował jednak klasę.
Tekst Paweł Cendrowicz i Maciej Tułodziecki
Autorzy pragną podziękować p.Jerzemu Majewskiemu za podzielenie się cennymi informacjami i trud włożony w weryfikacje naszego tekstu.
Ilustracje ze zbiorów autorów