Gramofony: Kocia karuzela - reinkarnacja

Z Technique.pl
Wersja z dnia 11:26, 3 sie 2012 autorstwa Szdowk (dyskusja | edycje)
(różn.) ← poprzednia wersja | przejdź do aktualnej wersji (różn.) | następna wersja → (różn.)
Skocz do: nawigacja, szukaj

"Kocia karuzela - reinkarnacja"

Zgodnie z uprzednimi planami wyciągnięty z komórki gramofon doczekał się faceliftingu.

Właściwie to osiągnął wygląd jaki powinien mieć zawsze, a na co nie było szans z powodu niedostępności materiałów.

Wyleciały więc wzorowane na oryginale nogi i podstawa wykonana ze sklejki. Zastąpiła je płyta z plexi, któa można bez problemu kupić przez internet przyciętą na wymiar.

Brzeg został ręcznie spolerowany w stopniu, na który wystarczyło mi cierpliwości. Ramię od Fonomastera zastąpiło opisane wcześniej Mission 774.

Przy okazji okazało się że ramiona Mission mają mocownie o wymiarach podobnych do SME ale jednak nie identycznych.

Gorzej, bo nawet mocowanie fabryczne Mission tez miało różne rozstawy otworów przy tym samym wymiarze podstawy, a to oznacza, że w miejsce jednego Mission 774 może nie dać się postawić innego Mission 774...

Warto o tym pamiętać.

Ponieważ od uruchomienia gramofonu minęło około 20 lat, to przypomnienie sobie układu elektrycznego stanowiłoby pewien challenge, ale pozostał opis przytomnie zrobiony flamastrem na silniku i jakieś oznaczenia na przewodach.

Trzeba też było postarac się o odpowiedni pasek napędowy.

Tak czy inaczej w wersji uproszczonej gramofon ruszył i ekfekty widać na zdjęciach. Ramię zamontowano prowizorycznie bez windy bez skatingu na oblatywacza używając nieśmiertelnego Mf 100.

Następnie przyszedł czas na zmontowanie gramofonu "na czysto" co jakoś też udało się zrobić poza opisanymi wcześniej problemami w zastąpieniu jednego Mission innym egzemplarzem.

Efekt ostateczny widać na zdjęciach. Gramofon nie ma jeszcze swojego stałego miejsca, ale nawet obecnie, stojąc w odległosci 20 cm od kolumny (dużej, z 12 calowym niskotonowym głosnikiem) nie jest specjalnie skłonny do sprzężeń, co po latach mile mnie zskoczyło.

Ponadto widać, że co zrobione solidnie, to solidnie, bowiem po starannym oczyszczeniu nie bardzo widać po nim, że całe lata służył kotom za zabawkę.


Tekst przygotował dr inż. Maciej Tułodziecki


Powrót