Polskie gramofony - Suplement 2018: Różnice pomiędzy wersjami

Z Technique.pl
Skocz do: nawigacja, szukaj
(Utworzono nową stronę "=Wstęp= Tytułem wstępu chciałbym jeszcze raz przypomnieć, że przyjęcie przez Technique.pl formy czasopisma internetowego ma swoje konsekwencje. Nie możemy jak...")
 
(Parlofon)
 
(Nie pokazano 1 pośredniej wersji utworzonej przez tego samego użytkownika)
Linia 9: Linia 9:
 
=Prehistoria=
 
=Prehistoria=
  
==Parlafon==
+
==Parlofon==
  
 
[[File:Par-00.jpg|320px]]
 
[[File:Par-00.jpg|320px]]
  
Parlafon pojawił się w ramach polskich gramofonów trochę na zasadzie ciekawostek, ponieważ opis niewątpliwie polski i polskiego autora, dotyczy gramofonu, który niewątpliwie nie istnieje…
+
Parlofon pojawił się w ramach polskich gramofonów trochę na zasadzie ciekawostek, ponieważ opis niewątpliwie polski i polskiego autora, dotyczy gramofonu, który niewątpliwie nie istnieje…
 
Jest to chyba najstarszy tekst, który można w dzisiejszych czasach zakwalifikowalibyśmy do tekstów DIY, czyli jak we własnym zakresie zbudować sobie gramofon.
 
Jest to chyba najstarszy tekst, który można w dzisiejszych czasach zakwalifikowalibyśmy do tekstów DIY, czyli jak we własnym zakresie zbudować sobie gramofon.
  
Linia 23: Linia 23:
 
Szkoda, że nie udało się odkryć więcej takich skarbów.
 
Szkoda, że nie udało się odkryć więcej takich skarbów.
  
Cała broszurka tutaj: [[Parlafon]]
+
Cała broszurka tutaj: [[Parlofon]]
  
 
==B.Rudzki==
 
==B.Rudzki==

Aktualna wersja na dzień 18:44, 18 paź 2018

Wstęp

Tytułem wstępu chciałbym jeszcze raz przypomnieć, że przyjęcie przez Technique.pl formy czasopisma internetowego ma swoje konsekwencje.

Nie możemy jak dawniej uzupełniać raz zamkniętych tekstów przez dopisanie treści i zasygnalizowanie tego przez podanie daty aktualizacji.

Z drugiej strony trafiają do nas cały czas jakieś informacje, będące efektem poszukiwań naszych czytelników, a także nowym materiałom, do których udaje nam się dotrzeć. Ponieważ dodatkowo „pętla się zaciska”, czyli białych plam na historii polskich gramofonów zostaje coraz mniej, to i nowe informacje trafiają się coraz rzadziej. Pojedyncze informacje stanowią zwykle zbyt mało treści, aby stworzyć z tego nowy tekst. Dlatego postanowiliśmy przechowywać je w „buforze”, po to, aby raz na jakiś czas stworzyć większy tekst. Wychodzi na to, że taka operacja może się odbywać raz na parę lat. Z drugiej strony informacje są ulotne, bo archiwizowanie ich zawsze wiąże się z ryzykiem, że mogą się gdzieś zawieruszyć. Realizując powyższe założenie właśnie dojrzeliśmy do większej aktualizacji. Pokazujemy treści dotyczące gramofonów sprzed czasów monopolu koncernu z Wróblewskiego. Niestety te dotyczące okresu sprzed II Wojny Światowej trafiają się szczególnie rzadko. Wracamy też do gramofonów które zostały poprzednio potraktowane dość pobieżnie, jako że nie leżały w głównym nurcie naszych zainteresowań. Zostajemy konsekwentnie przy temacie gramofonów, choć już teraz widać, że temat wzmacniaczy Fonica prędzej czy później będzie się musiał pojawić.

Prehistoria

Parlofon

Par-00.jpg

Parlofon pojawił się w ramach polskich gramofonów trochę na zasadzie ciekawostek, ponieważ opis niewątpliwie polski i polskiego autora, dotyczy gramofonu, który niewątpliwie nie istnieje… Jest to chyba najstarszy tekst, który można w dzisiejszych czasach zakwalifikowalibyśmy do tekstów DIY, czyli jak we własnym zakresie zbudować sobie gramofon.

Jest to ponadto tekst było nie było nowoczesny, ponieważ gramofon ma już elektryczny napęd talerza. Jakby na to nie patrzeć jest to zadanie dla hobbysty dokładnie takie, jakie od ok. kilkudziesięciu lat gorąco polecam wszystkim entuzjastom czarnych płyt. Projekt ten jest nawet szerszy niż realizowane dziś, bowiem zawiera cały „mechaniczny” tor akustyczny włącznie z amatorskim wykonaniem „wkładki” czyli przetwornika odczytującego zawartość płyty. Co prawda w regulację prędkości talerza napędzanego silnikiem prądu zmiennego przy pomocy samodzielnie wykonanego opornika wierzymy bardzo umiarkowanie, ale cóż…

Sama broszurka pięknie się zestarzała żółknąc równomiernie, więc zdecydowaliśmy się jej nie retuszować i nie wybielać. Pozostaje na koniec szczerze polecić piękno dawnego języka technicznego i języka polskiego w ogóle.

Szkoda, że nie udało się odkryć więcej takich skarbów.

Cała broszurka tutaj: Parlofon

B.Rudzki

Czasem tak się składa, że znajomi ludzie, z kręgów bliższych lub dalszych, dowiadują się o moim skansenie i oddają mi różne gramofony.

Tym razem trafił się polski gramofon mechaniczny, jak to się modnie określa sygnowany B.Rudzki.

Gramofon okazał się sprawny a ponadto w bardzo ładnym stanie.

Oczywiście firma Rudzki co najwyżej składał je z dostępnych podzespołów. Są one wedle naszych dzisiejszych pojęć "bezfirmowe" tzn nie dają się przypisać do żadnej renomowanej firmy. Mają oczywiście jakieś logo, ale niestety niewiele mówiące. Gdyby to działo się dziś, to zapewne powiedziano by o takim produkcie "Chińszczyzna". Gramofon prezentujemy dlatego, że gramofony noszące jakieś polskie cechy są trudniej dostępne z powodu wygórowanych cen, wykorzystujemy więc każdą nadarzająca się okazję...

Rudzki - 05.JPG

Rudzki - 03.JPG

Wątek Poznański

ZISPO Rytm - drugie podejście

ZISPO-Rytm - 05a.jpg

Zispo Rytm w wersji „chlebak”

Ten gramofon skusił nas na portalu aukcyjnym. Różni się zarówno od opisanego wcześniej Zispo z cokolwiek topornym ramieniem Zispo. Różni się także do mieszkającego już w naszym skansenie i opisanego wcześniej produktu z logo Rytm. Można podejrzewać, że ten Rytm opisany wcześniej Rytm jest cokolwiek „ściemniony”, bo wygląda jakby ktoś nieporęcznego „chlebaka” przerobił na sprzęt przenośny upychając go w istniejącej skrzynce od starego gramofonu z mechanicznym napędem.

Prezentowany Rytm to jego pełna oryginalna „chlebakowa” wersja, która jak widać wyposażona jest w prehistoryczne ramię z początków łódzkiej Foniki.


Zdjęcia Paweł Cendrowicz

ZISPO etap II

Chlebak Zispo został poddany gruntownej renowacji, czego efekt prezentujemy.

Zispo ma tę własność że przy otwieraniu "chlebaka" płyta górna wraz z werkiem przesuwa się do przodu, co zdecydowanie ułatwia obsługę gramofonu.


PC - Zispo po remoncie - 00.jpg

Zdjęcia Paweł Cendrowicz

Ramię MUZA

Pretekstem do podjęcia tematu stała się zagadkowa instrukcja do ramienia kupiona przypadkiem na portalu aukcyjnym.

Ta instrukcja do ramienia jest dla mnie bardzo zagadkowa. Ponieważ danych jest mało, trzeba było sobie pozwolić na to czego w zasadzie na łamach Technique staramy się unikać, czyli odwołać się do przypuszczeń.

Muza outside-1-bw small.jpg Muza inside-1-bw-small.jpg

Jeśli popatrzymy na najstarsze konstrukcje polskich gramofonów elektrycznych jakie udało się obejrzeć na żywo, to okazało się że najstarsze wkładki czy jak kto woli przetworniki (a mówiąc ówczesnym językiem adaptery) wykorzystywały igły takie jak wcześniejsze gramofony z odczytem mechanicznym-czyli „te z tubą” czyli fachowo mówiąc także igły jednorazowe.

Dla ścisłości to co dziś użytkownicy najczęściej nazywają "wkładką", wówczas nazywało się adapterem i taka definicje podawała nawet popularna wersja Encyklopedii PWN. Termin ten został potem rozciągnięty na całe urządzenie skutecznie na jakiś czas eliminując nazwę gramofon lub ograniczając ich znacznie do gramofonów mechanicznych (tych z tubą). Gdzieś na marginesie istniała jeszcze nazwa patefon, która w sensie potocznym nadal występuje jako synonim gramofonu, co nie jest w sensie ścisłym poprawne.

Na szczęście w instrukcji są dane producenta zacznijmy więc od nich…

Firma Muza kojarzy się z Warszawską wytwórnią płyt gramofonowych.

Firma z wielkimi tradycjami, która podobnie jak Fonika skończyła dość słabo. Cytując za Wikipedią w interesującym nas okresie prehistorii gramofonów polskich historia Muzy wyglądała tak:

„Po 1945 majątek niemieckiej wytwórni Odeon przy ul. Płockiej 13 w Warszawie (pełna nazwa spółki brzmiała: Polskie Zakłady Fonograficzne Odeon), stał się własnością państwa polskiego. Utworzono tam Polskie Zakłady Fonograficzne „Odeon” i rozpoczęto produkcję płyt. W 1948 pod tym samym adresem działały już Zakłady Fonograficzne w Warszawie (z nazwą Muza na płytowych naklejkach), a w 1951 Warszawskie Zakłady Fonograficzne (Muza). Kolejna reorganizacja była bardziej głęboka – w 1953 rozdzielono nagrywanie od produkcji płyt tworząc dwa odrębne przedsiębiorstwa: Zakład Nagrań Dźwiękowych przy ul. Długiej 5 (zajmujący się realizacją materiału dźwiękowego) oraz Warszawską Fabrykę Płyt Gramofonowych „Muza” przy Płockiej. W 1955 rozpoczęto proces powrotny – w wyniku decyzji Ministerstwa Kultury i Sztuki i działań centralizujących działalności gospodarcze z Zakładu Nagrań Dźwiękowych utworzono Przedsiębiorstwo Państwowe „Polskie Nagrania”, a w 1956 przyłączono do niego fabrykę płyt gramofonowych tworząc: Przedsiębiorstwo Państwowe - Polskie Nagrania Muza.”

„Muza” miała swój oddział w Poznaniu o oficjalnej nazwie:

Warszawska Fabryka Płyt Gramofonowych oddz. w Poznaniu, Poznań, ul. Smolna 13

Później nazwa ta zostala zmieniona na:

Poznańskie Zakłady Przemysłu Muzycznego "MUZA" w Poznaniu, ul. Smolna 13, 61-713, Poznań

Z tego co udaje się sprawdzić nadal istnieje jako spółka z.o.o. pod tym samym adresem.

Ta firma, jak widać z treści ulotki, produkowała nie płyty, ale „adaptery walizkowe” czyli gramofony konkurencyjne dla pierwszych wersji G56.

Smaczku dodaje fakt, że Muza produkowała dla Foniki obudowy (skrzynki właśnie do gramofonów G56). Przy okazji oferowała także, jak widać z zagadkowej ulotki, także ramiona gramofonowe co nigdy wcześnie i nigdy później na polskim rynku takiej formie nie występowało. Nie chodzi bowiem o ramie jako część zamienną, a o ramie wyposażone w informacje jak zamocować je w bliżej nie sprecyzowanym gramofonie.

Najstarsze wyroby Muzy pojawiły się już wcześniej na stronie technique, na przykład przy opisie polskich korzeni direct drive.

S7302468.jpg

Więcej patrz: Polskie korzenie direct drive.

Przy okazji opisu „chlebaka” produkcji ZISPO także widac ramię wyglądające identycznie jak MUZA. Co do tego kto jest ojcem, a kto dziedzicem tego sukcesu pewności opartej na twardych dowodach nie ma.

DSC07353.JPG

Więcej: patrz Gramofon Zispo.

Natomiast w sensie technicznym ramie a raczej „adapter” są dobrze opisane w książce inż. Andrzeja Fogga.

Fogg-2.jpg

„Adapter „Muza" jest adapterem o kotwicy zrównoważonej. Kotwica jego jest wykonana ze stali węglowej.

Adapter-1-bw-small.jpg

Każda z cewek ma 4000 zwojów drutu miedzianego w emalii o średnicy 0,04 - 0,05 mm. Uzwojenia są nawinięte przeciwsobnie. Oporność dwóch cewek uzwojenia wynosi 1500 -i- 2000 Ohm Oporność zespolona uzwojeń dla częstotliwości 60 - 5000 Hz powinna wynosić 1500 - 11 000 Ohm. Magnesy adaptera „Muza" są wykonane ze stali Al–Ni-Co lub Al.-Ni. Szczelina pomiędzy nabiegunnika-mi powinna wynosić 1,15 mm, szczelina zaś pomiędzy kotwiczką i nabiegunnikami - 0,35 mm. Czułość adaptera przy odtwarzaniu płyty testowej zapisanej tonem częstotliwości 1000 Hz przy prędkości 8,16 cm/s (szerokość pasa świetlnego 20 mm) powinna wynosić 500 mV ± 10%.

Charakterystyka muza 2 bw small.jpg


Adapter „Muza" jest przystosowany do pracy z igłami jednorazowymi. Nacisk wynosi w adapterach starego typu ok. 80 G, w nowych ok. 25 G. Odległość osi obrotu talerza od osi obrotu ramienia adaptera powinna wynosić 181-182 mm. Kąt kompensacji adaptera wynosi 28°.”

Ramie muza-2 bw small.jpg

Dopiero następna generacja miała ramię przystosowane do czegoś, co z grubsza licząc w latach 50-tych stawało się standardem. Takie ramiona pojawiły się w nowszych wersjach gramofonów ZiSPO, nowszych, bo nie najnowszych. Te najnowsze stanowiące „łabędzi śpiew” wyrobów z Poznania, np. prezentowany dalej Rytm, miały już ramię wyprodukowane przez fabrykę, która potem stała się Foniką. Generalnie sytuacja jest nieco zawiła. Otóż wg Old Radio Muza produkowała gramofon EGW 2 datowany na okolice 1959 roku wyposażony w przetwornik U-59, co wskazywałoby na to, że nasze ramie z instrukcji/ulotki to właśnie to ramię.

Old radio egw 2 -2.jpg

Przy okazji i cały gramofon

Old radio egw 2 -1.jpg


Idąc tym tropem, odkrywamy dzięki Old Radio, że jego kolejna wersja EGW 3 Akord była kontynuacją gramofonu Rytm - czyli napędem z ZISPO plus ramię Muza na dodatek w skrzynce identycznej z G56. Jednocześnie ramię z Łodzi stosowane w Rytmie, a zwłaszcza jego „adapter” wygląda na zdecydowanie nowszy technicznie od U-60 zastosowanego w EGW 3. Myślę zatem, że datowanie EGW 3 na „przed rokiem 1966” jest prawdopodobne ale dalekie od precyzji.

Old radio egw 3 -1.jpg

Old radio egw 3 -2.jpg

Old radio egw 3 -3.jpg

Old radio egw 3 -4.jpg


Technicznie, więc dałoby się umieścić ramię Muza typ 59 gdzieś między Muzą na stalowe igły, a ramionami z Foniki. Gdzieś trzeba jeszcze wpasować do tej układanki ramię gramofonu G53 skądinąd bardzo przypominające klasycznego Philipsa.

GE53-2 bw small.jpg

Ale o tym w następnym rozdziale...

Era Foniki

G-53 - rodowód

W artykule o polskich gramofonach pokazaliśmy instrukcję do G-53 i nieco zdjęć niestety w obudowie która nie wygląda na oryginalną. Dzięki odrobinie szczęścia udało się napotkać kolejny egzemplarz. Niestety podejrzenie że i ta skrzynka jest nieoryginalna zachodzi nadal. Świadczy o tym data produkcji 1963, co wskazywałoby że skrzynka jest sporo młodsza od gramofonu, oraz symbol G-25... Z daty wynikałoby raczej, że to wczesna wersja G-250. Stało się zatem tak jak zazwyczaj w przypadku historii wyrobów Foniki... próba rozwiązania zagadki wykreowała kolejną. Tak czy inaczej G-25 jest w źródłach póki co nieobecny Gramofon objawił się "na Kutnie" czyli na bazarze w Kutnie, znanym z występowania przeczy niezwykłych, dziwnych, śmiesznych, strasznych i ciekawych. A oto i fotografie G-53:

I na deser fotografia wkładki na tle zachmurzonego kutnowskiego nieba. Jak widać z poprzednich zdjęć tego dnia "na Kutnie" padało :)

G-53-10.jpg

Zdjęcia Paweł Cendrowicz

Dla potwierdzenia tezy o Philisowskim rodowodzie G-53 kilka ilustracji ze strony http://www.soundfountain.com/beltdrive/belt-drive-turntable.html

Phifips featherweight 400.jpg

Ramię pod nazwą "lekkie jak piórko" gwarantowało odtwarzanie płyt już przy nacisku 10g, co w pełni uzasadnia nazwę :) Lekkość jak piórko Philipsa narodziła się wraz z gramofonem w roku 1950.

Philips-2-speed 500w.jpg

Schemat napędu paskiem z dwoma prędkościami w polskiej wersji "W" i "N"

Hx3012speed 500fc2.jpg

I wreszcie cały gramofon...

Klasyka gatunku czyli GE-56 tym razem w wersji "chlebak"

GE 56 to w zasadzie oznaczenie werku, chyba najszerzej stosowanego w różnych łódzkich gramofonach.

Można go spotkać montowanego do lampowych radioodbiorników Diory w wersjach przenośnych czyli walizkowych "decków" w wersjach ze wzmacniaczem czyli pod nazwa Karolinka... Poprzednio pominęliśmy jego wersję meblową, co uzupełniamy tym razem.

Gramofon został wypatrzony w składzie z antykami, których przykłady "załapały się" w tle. Konstrukcja jest prostsza bowiem naprawdę ogranicza się do tego czym dysponuje pojemnik na chleb. Gramofon ma talerz wykonany jako odlewu ze ZnAl-u jest to więc w tym sensie konstrukcja jakby to dziś powiedzieć "wypasiona".

Zdjęcia Paweł Cendrowicz

Na granicy stereofonii czyli HiFi w latach 60-tych

Tym razem dzięki studiowaniu fachowych czasopism PRL-u zlokalizowaliśmy przełomowy moment pojawienia się w Polsce sprzętu stereofonicznego rodzimej produkcji. Oczywiście pierwsze były gramofony i oczywiście pochodzące z koncernu na Wróblewskiego. Bezcennym źródłem wiedzy okazał się artykuł panów inżynierów Bernarda Kowalskiego i Stanisława Janaszka jaki ukazał się w roku 1968 w branżowym Biuletynie Unitry i ZURiT. Jak twierdzi nasz łódzki korespondent pan Bernard Kowalski był wówczas zastępcą Głównego Konstruktora Foniki, a pan Stanisław Janaszek był kierownikiem pracowni wzmacniaczy. Mamy więc dzięki Biuletynowi informacje z pierwszej ręki... Rok 1968 to także moment pojawienia się pierwszego gramofonu aspirującego do klasy Hi Fi czyli opisywanego wcześniej W600. O ironio wszystkie opisane gramofony to decki, które na początku lat 60-tych znikły jakby z pola widzenia Unitry. Po prostu każdy kupowany sprzęt miał obowiązkowo wbudowany wzmacniacz, co de facto czyniło go nielubianym wśród fanów "kombajnem" i zmuszało posiadaczy Meluzyny do posiadania dwu zbędnych wzmacniaczy jednego wbudowanego w Fonomastera a drugiego wbudowanego w ZK 246...

Oczywiście był też wzmacniacz do zestawu z G600 czyli W600. W600 miałem w życiu dwukrotnie i pozostawił on po sobie same miłe wspomnienia... no może poza lekkim przydźwiękiem na wejściu gramofonowym, co nie było wszakże jakoś ekstremalnie dokuczliwe. Co należy podkreślić to fakt że może poza drobnymi podobieństwami z jakimiś istniejącymi sprzętami, co zwykle jest nieuchronne i często także nieintencjonalne, to wszystkie te konstrukcje są Polskie. Może jest trochę siermiężnie, ale za to na własny rachunek zgodnie z dewizą tow. Wiesława. Wreszcie jeszcze raz zwalczamy mit jakoby stereofonię przyniosły Polsce licencje, a zwłaszcza współpraca z Telefunkenem.

Zresztą granica sterofonii jest tu też cokolwiek płynna bowiem pierwszy polski gramofon aspirujący do nazwy deck czyli Delta miał możliwosć założenia stereofonicznej wkładki i wyprowadzenia sygnału do wzmacniacza stereofonicznego. Czy była w sprzedaży oficjalna Delta Stereo tego moja pamięć nie odnotowała, ale z cała pewnością ustereofoniczniałem kiedyś jedną Deltę.

Potem rozwój tej konstrukcji jako gramofonu poszedł w dwu kierunkach nieco dziwnym meandrem, no bo pojawiła się wersja ze wzmacniaczem WG600 po to aby za chwile w tej obudowie pojawił się wzmacniacz stereofoniczny W480f już bez wbudowanego gramofonu. I tu znowu nie przypominam sobie, aby istniała kiedykolwiek wersja z gramofonem Delta i wzmacniaczem stereofonicznym jednocześnie. Można więc chyba powiedzieć, że Delta nie przebiła się jeszcze przez barierę dźwięku mono, ale dawała użytkownikowi taką potencjalną możliwość.


Kupon -1jpg.jpg

Lata 70 - czyli od Fonomastera do Bernarda

Daniel ze wzmacniaczem

W poprzednich tekstach o Polskich gramofonach większą uwagę przywiązywaliśmy do gramofonów typu "deck" (record deck). Zgodnie z tym trendem Daniela ze wzmacniaczem potraktowaliśmy po macoszemu czyli pominęliśmy. Teraz uzupełniamy tę lukę...

Robimy to z przyjemnością ponieważ mamy gramofon który jest u jednego właściciela "od zawsze" czyli są do tego konkretnego egzemplarza wszystkie dokumenty jakie były do niego dodane w chwili zakupu.


  • Instrukcja do Daniela
  • Daniel "relikwie" czyli pozostałe dokumenty


Gwarancja 01..jpg Gwarancja 02 .jpg

Kwit 01.jpg Kwit 02.jpg Paragon-1.jpg

Ankieta 01.jpg Ankieta 02.jpg

Zdjęcia i skany: Paweł Cendrowicz

Daniel na Wegrzech

Skoro jesteśmy przy Danielu to ciekwostka trafiona na portalu aukcyjnym, czyli instrukcja obsługi po węgiersku. Jest to żywy dowód współpracy w ramach RWPG gdzie był podział zadań i z tego co wiadomo do Polski przyjeżdżały kolumny Videoton, a z Polski wyjeżdżały inne produkty. Nieco później okazało się, że jednak konsumenci chcą mieć większy wybór. Z drugiej strony okazało się, że konkurencja jest jednak bodźcem do postępu i wtedy wyroby różnych krajów zaczęły się pojawiać równolegle w całym Obozie Socjalistycznym :)

Było to, rzecz jasna, ściśle sterowane odgórnie i osobiście słyszałem tylko o jednym przypadku gdy komuś udało się pojechać na Węgry i przywieść do Polski kolumny głośnikowe kupione w tamtejszym sklepie... No cóż kolumny to jednak nie buty z NRD :)

Ponieważ znajomość węgierskiego jest wśród Polaków umiejętnością egzotyczną, to pozwolimy sobie opisać tę instrukcje z ostentacyjnym niezrozumieniem:

Węgierska instrukcja do Daniela czyli jak prawidłowo ustawić gramofon na linii Wschód - Zachód. Niezbędne dla wyznawców Voodoo Audio...

Daniel wegierski - wschod zachod.jpg


Konsole dyskotekowe FonoDysk

Królestwo dyskotek zaczęło się w latach 70. przy czym należy pamiętać, że było to całkiem coś innego niż dziś.

Dziś DJ jest artystą, a wtedy był Panem Świata ponieważ musiał mieć własne ZACHODNIE płyty, o których pozyskiwaniu w tamtych latach wspominaliśmy już wielokrotnie. Tak czy inaczej ówczesny dyskdżokej był kimś na miarę człowieka z orkiestry z minionych dekad. Na początku też dyskdżokeje z większych miast obsługiwali także prowincję i rzecz jasna cała zabawa musiała się odbywać na własnym sprzęcie. O ile jednak lokale (restauracje, domy kultury, kluby) mogły wówczas dysponować estradowym nagłośnieniem to sam zestaw dwu gramofonów trzeba było sobie zorganizować we własnym zakresie. Wówczas to Fonika realizując doniosłe zapotrzebowanie społeczne wyprodukowała kilka generacji konsol. te generacje odpowiadają generacjom gramofonów najpierw w konsoli ZM30 zamieszkały późniejsze wersje Fonomastera decka, a potem w ZM40 zdecydowanie bardziej "budżetowy" Bernard. Bla ułatwienia przebiegu tourne dyskdżokeja całość jest zamknięta w solidną i niewątpliwie ciężką skrzynię.

Konsole pojawiają się dziś na portalach aukcyjnych stosunkowo rzadko, co nie oznacza, że ktoś kto dla sentymentu chciałby coś takiego postawić w domu nie zrealizuje tego pragnienia.

Konsola zm 30 -2.jpg

Konsola ZM30

Konsola -02.jpg

Konsola -00.jpg

Konsola ZM40

Więcej zdjęć w galerii


Dziękuje bardzo Danielowi, użytkownikowi OLX za udostępnienie zdjęć.

Kometa

Ponadto wystąpiła jeszcze konsola o dzięcznej nazwie "Kometa" bazowana na dwu Adamach.

Niestety najwyraźniejsze jej ślady w postaci zdjęć dobrej jakości można znaleźć na stronie ukraińskiej poświęconej generalnie DJ-om, ale zawierającej także mały fragment, dotyczący historii sprzętu dyskotekowego.

Диджейская установка производства польскокого объединения Unitra "Kometa ZMS 42 Stereo" (1986) - двойной проигрыватель виниловых пластинок Unitra GS 422 Hi Fi с микшерным пультом в одном корпусе

Aby obejrzeć zdjęcia wystarczy skorzystać z tego linku: http://deluxesound.com.ua/museum/djmuseum/1798-proigryvateli-vinilovyh-plastinok.html

Informację wyszukał w sieci niezawodny Konrad Klekot


Lata 80 - czyli od G 8010 do samego końca

Gramofon Foniki dla wielbicieli szelaków - czyli dziwny G 430

0-10 f.jpg

0-5 f.jpg

Ten gramofon znalazł się przypadkiem na portalu aukcyjnym. Było wiadomo, że taki gramofon jest potrzebny. bo jest spora grupa wielbicieli płyt szelakowych.

Generalnie chodzi o to, aby do ich odtwarzania nie było konieczności posiadania oddzielnego gramofonu. W starszych gramofonach jak choćby Fonomaster czy jego starszy brat G600 taka możliwość istniała, mimo tego, że jej zapewnienie wiązało się z dodatkowymi kosztami, bo jednak stopniowa rolka napędu musiała mieć więcej "średnic". Że taki rynek niszowy, bo niszowy, ale zawsze, istnieje, potwierdzało także np pojawienie się wkładki V-15 Shure w wersji do płyt 78 obr./min. Płyty na 16 obr./min. są jeszcze bardziej egzotycznie i chyba tylko raz na takie się natknąłem i był to wyrób "Cделанный в СССР".

Przy napędzie z elektroniczną regulacją prędkości obrotowej talerza, zapewnienie dodatkowych prędkości nie stanowi większego problemu, większym jest potrzeba nowej płyty czołowej gramofonu.

Tu konstruktorzy postąpili rozsądnie, układ przycisków pozostał bez zmiany, jedynie potrzebny był nowy napis wykonany sitodrukiem. Czy zaprojektowano nową płytkę drukowaną tego nie wiemy i nie będziemy wiedzieli do czasu upolowania egzemplarza gramofonu lub przynajmniej dokumentacji. Pozostaje jeszcze kwestia regulacji prędkości... Do prędkości 78 potrzebny byłby talerz ze stosowną ilością znaczników. Oczywiście to wiązałoby się już z dużymi kosztami więc po prostu dostarczono wraz z gramofonem tekturową tarczę stroboskopową. Nie ma na niej znaczników dla prędkości 16... nie szkodzi :) Jak wiadomo do prędkości 33 wystarczy 90 znaczników na talerzu, jednak zwykle robi się ich 180 dla lepszego wyglądu. Tyko niektóre gramofony ze stroboskopem podglądanym przez lusterko mają rzeczywiście 90 znaków. Jak wynika z teorii dla dwa razy mniejszej prędkości potrzeba 2 razy więcej znaczników, więc te 180 jest dla prędkości 16, jak znalazł :) Swoją drogą ciekawe ile takich gramofonów powstało...

Bardzo dziękuje użytkownikowi allegro o nicku Trebor-multi0 za zgodą na wykorzystanie zdjęć.


Gramofony bardzo oficjalnie czyli w katalogu SWW 1984

W ramach opowieści o gramofonach istniejących w naszym przekonaniu tylko na papierze cytowaliśmy już oficjalne stanowisko w postaci skanów z katalogu SWW. SWW czyli Systematyczny Wykaz Wyrobów był pomysłem na skatalogowanie wszystkiego co było produkowane w PRL. Sęk w tym, że znalazły się tu wyroby, które nie zaistniały w realu.

Inna rzecz, ze patrząc na zjawisko SWW, to obejmował on wyroby produkowane a nie dostępne na rynku zwłaszcza rynku wewnętrznym.

Ponieważ dotychczasowo dostępne skany były, łagodnie mówiąc, średniej jakości, to tym razem prezentujemy je w jakości dobrej i w kolorze :)

Oczywiście nadal najbardziej zagadkowy jest G 630, a zwłaszcza jego ramię...

Adama z silnikiem krokowym też nikt nie widział, chyba więc powinien on się nazywać YETI, bo znany jest jedynie ze śladów na papierze...


SWW - ulotka 1.jpgSWW - ulotka 2.jpgSWW - ulotka 3.jpgSWW - ulotka 4.jpg

SWW - okladka 1.jpg

SWW - okladka 2.jpg

SWW - G-420 - 421-1.jpgSWW - G-420 - 421-2.jpg

SWW - G-602-1.jpgSWW - G-602-2.jpg

SWW - G-630-1.jpgSWW - G-630-2.jpg

SWW - G-2021-1.jpgSWW - G-2021-2.jpg

Suplement do historii Adama

To będzie tekst nieco inny od wszystkich dotychczasowych... Tekst przypomniał mi bardzo stary i bardzo niepoprawny wówczas dowcip, który w skrócie wyglądał z grubsza tak:

Otóż jest wystawa obrazów poświęconych Leninowi. Miedzy licznymi portretami Wodza Rewolucji wisi obraz przedstawiający Feliksa Dzierżyńskiego i Nadieżdę Krupską w łóżku. A gdzie Lenin ????, to wyjaśnia tytuł obrazu "Lenin w Poroninie".

Przy poprzedniej próbie podjęcia tematu pochodzenia Adama doszliśmy do tego, że była to nieautoryzowana kopia gramofonu Fishera MT 6225. Co prawda Fisher produkował jeszcze inne gramofony z silnikiem liniowym, ale ten model najbardziej przypomina Adama, chociażby układem klawiszy. Źródła z jakich korzystałem te kilka lat temu były skromne i trochę kłócące się z zasadą strony aby starać się pisać o "obiektach", które widzieliśmy na własne oczy. Zdobycie egzemplarza 6225 za rozsądną cenę było tylko kwestią czasu, i w końcu wpadł nam w ręce.

A zatem proszę bardzo: oto Fisher MT 6225.

Niestety nasz egzemplarz nie był w 100% kompletny (brak gumy na talerz i stolika) , ale za to jest w 100% sprawny. Ponadto jak to zwykle bywa przy tego typu "okazyjnych" zakupach miał całą, ale dość skatowaną pokrywę.

Oczywiście ramię od MT6225 ma sie nijak do krajowego ramienia obsługującego całą nową linię "deskofonów" od 8010 zaczynając. Brak oryginalnego stolika, ale ponieważ jest on "w standardzie SME", to nie stanowi to żadnej przeszkody w użytkowaniu.

Tak naprawdę to chodziło nam o źródło pochodzenia SILNIKA i dlatego trochę więcej jego zdjęć.

Zdjęcia mechanizmu i płytki z elektroniką

Trudno zawyrokowac dlaczego Fonica nigdy nie zastosowała standardowych zawiasów, przecież chyba nie o licencję tu chodziło.

Oddzielną zagadkę stanowi talerz. Patrząc na talerze od spodu który jest który da się określić jedynie po licznych pieczątkach kontroli, o ile pamiętam, to stosowne plenum uchwaliło wtedy, że pokonamy Zachód bijąc ich jakością, a liczne kontrole to zagwarantują. Ciekawe, że wszystkie nadlewy technologiczne od spodu są identyczne. Oczywiście Adam nie wybierał się do USA więc talerz nie ma wersji stroboskopu dla częstotliwości 60 Hz i to je różni na pierwszy rzut oka. Drugim słabo widocznym szczegółem jest inny stożek mocujący talerz na osi. (Stwierdziliśmy empirycznie występowanie "w przyrodzie" dwu różnych stożków jednego dla produkcji Japońskich i drugiego dla produkcji europejskich, co może wynikać z wymiarów raz calowych, a raz metrycznych). Kusi nas wykonanie eksperymentu, aby prowizorycznie dokonać zamiany talerza, co wszak jest możliwe tylko w jedną stronę (większy otwór na mniejszy stożek). Myślę, że hipotezę o tym, że talerze wychodziły z jednej fabryki można uznać za możliwą, ale jednak wymagającą jakiejś poważniejszej weryfikacji.

Dla uzupełnienia ulotka z tamtych lat

Fisher opis-1.jpg

Dla bardziej wnikliwego czytelnika mamy fragment instrukcji serwisowej skoncentrowany na budowie zasadzie działania MT-6225:

Mt-6225 service-page-005a.jpg

źródło: Vinylengine


źródło: Vinylengine


I tak prawie cały tekst o Adamie poświęcony jest Fisherowi...

A gdzie jest Adam ???

Adam jest w Łodzi

Szafa gra czyli automaty muzyczne Unitry

To jeden z produktów Foniki, o którym do tej pory nie pisaliśmy. Produkcja szaf zapewne nie była tak mała, bo udało mi się je spotkać w realu conajmniej kikadziesiąt razy. Można snuć rozważania dlaczego automaty nie zrobiły u nas takiej kariery jak na szeroko rozumianym "zachodzie". Wszystko wskazuje na to że był problem z płytami... 7 calowa płyta na 45obr./min. czyli singiel była niegdyś nośnikiem nowości. Na singlu debiutowały nowe utwory, nowe przeboje. Listy przebojów bazowały na ilości sprzedanych singli. Radio odtwarzało nowe hity z płyt czyli z singli.

A tymczasem za żelazną kurtyną... Większość artystów branży rockowej wydała więcej płyt dużych niż małych. Cykl produkcyjny tłoczni pozwalał na to, aby nowy przebój przyjął formę czarnego krążka już po kilku - kilkunastu miesiącach, a więc wtedy, gdy wszyscy o nim zapomną. Szczęśliwie w sporej części produkcji odpadała kwestia okładek, wykorzystywano bowiem uniwersalne koperty, co zdecydowanie skracało czas od nagrania do sklepu. Zapełnianie zaś szaf aktualnymi płytami pozyskanymi w "drugim obszarze płatniczym" było kosztowne. Tak więc szafy były skazane w najlepszym przypadku na demobil z dyskotek i stare przeboje. I nie pomogło nawet to, że w pewnym momencie cena polskiego singla spadła do 15 zet czyli z grubsza 0,15 $. To obniżenie ceny singli było rekompensatą przy wzroście cen kiełbasy zgodnie z ówczesnym obyczajem zrównoważonego wzrostu (cen).


Szafa zdjecie - 09.jpg

Wielkie podziękowania dla BlackStork2017 za zgodę na wykorzystanie zdjęć

Przy okazji śledzenia wewnętrznych wydawnictw Unitry znaleźliśmy taki oto artykuł na temat szaf grających, zwanych tu automatami muzycznymi. Artykuł cytujemy w całości, a w razie oprotestowania usuniemy go, także w całości.

Wielki finał czyli dziwolongi i prototypy

Dla podsumowania tego uzupełnienia kilka prawdziwych skarbów.

To gramofony, które powstały trochę jako "przedprototypy" lub "byty niezidentyfikowane".

Te pierwsze służyły konstruktorom do przećwiczenia nowych koncepcji, były więc przeważnie wykonane mocno "amatorsko" z dużym wykorzystaniem elementów z innych, produkowanych już gramofonów.

Te drugie są jeszcze bardziej tajemnicze, mogą być dziełem wzornictwa przemysłowego, niefunkcjonalne, trochę nawiązujące do "studialnych" samochodów których na pewno nikt nie widział na drogach, prawdopodobnie nikt nie widział w ruchu, ale za to stanowiły mniejszą lub większa sensacje salonów samochodowych.

G-1000 czyli suplement do wątku KWADRO

Wzmianka o tym gramofonie to zasługa p Konrada Klekota, niestrudzonego w poszukiwaniach informacji o zapomnianych wątkach rozwoju techniki w Polsce. Na początek broszura, z której niewiele wynika, ale chociaż dla systematyki mamy oficjalny symbol produktu czyli G1000 (zdjęcie wskazuje że taki prospekt istniał, ale zdobycie kopii lepszej jakości jest na razie poza naszym zasięgiem).

KWDR-3.jpg

W archiwum Targów Poznańskich można znaleźć zdjęcia ekspozycji gramofonów, ale i zdjęcia wzmiankowanego w prospekcie zestawu Kwadro (quadro). Zdjęcia pochodzą z roku 1984.

Unitra-mtp4-1984-2b.jpg

Unitra-mtp4-1984-2.jpg

Zdjęcia z targów poznańskich można znaleźć w kilku miejscach np. tu: http://histografy.pl/wp-content/uploads/2017/03/unitra-mtp4-1024x635.jpg przy czym trudno jest rozstrzygnąć, które źródło jest prawomocnym praźródłem tych zdjęć. Przyjrzyjmy się dokładniej gramofonowi G1000...

Unitra-mtp4-1984-2c.jpg

Jest on ciekawy sam w sobie, bowiem z fotografii można zidentyfikować cechy charakterystyczne dla gramofonu o elastycznym zawieszeniu zespołu talerza i ramienia czyli „subchassis”. Generalnie przypomina to bardziej Thorensa np. 150 z ramieniem Fonomastera niż G601. Zagadkowy jest zwłaszcza przełącznik na „panelu ramienia”, który mógłby być sterowaniem windy, gdyby nie to, że:po pierwsze ramię Fonomastera ma autonomiczny mechanizm opuszczania związany z ramieniem, po drugie umieszczenie sterowania windą na elemencie zawieszonym elastycznie byłoby wbrew logice... Dlatego skłaniam się ku poglądowi, że mogła to być atrapa potencjalnego produktu „wyrzeźbiona” z istniejących elementów, niekoniecznie fonikowskich i niekoniecznie w pełni działająca.

KWDR-3.jpg

G 2000

Kolejne znalezisko Niezawodnego Konrada Klekota. Informacja zamieszczona w RE dotycząca czegoś wcześniejszego od Adama, ale już z napędem bezpośrednim.

Może to być kolejny przypadek pojawienia się dobrze znanego gramofonu z "roboczą" nazwą.

Podobno widziano ten gramofon na portalu aukcyjnym, po czym słuch o nim zaginał. Do czasu uzyskania wiarygodnych informacji zajmuje zatem poczesne miejsce między Bajką o Żelaznym Wilku i Bajką o Siedmiu Zbójach....

G 2000 strona .jpg


Narodziny "deskofonów" - czyli pierwszy oficjalny prototyp G 8010

Pierwowzor G8010-retusz-1-small.jpg


Ten unikalny materiał otrzymaliśmy od współautora projektu polskich deskofonów p. Adama Łyszkewicza.

Jak już parę razy o tym pisałem w Fonice zderzały się dwie koncepcje. Budowy gramofonu „w skrzynce” i montażu elementów „na desce”. Jak pokazał czas górą była ta druga, a tradycyjna budowa utrzymała się tam gdzie decydowano się na rozwiązanie typu „subchassis”. Łabędzim spiewem tradycyjnej koncepcji był gramofon Fryderyk, o którym była już mowa wcześniej. Najłagodnie mówiąc nie jestem entuzjastą tej konstrukcji. Deskofony zaś mają swoja długą historię i co najmniej kilka z nich przeszło do historii by wymienić tylko wczesne gramofony Transcriptor, które wszak mimo nieortodoksyjnego wyglądu były „deskofonami”, czy chociażby najpopularniejsze gramofony Regi serii Planar. Piszę o nich dlatego że taki np. Michell Transcriptor Focus One czy Rega Plana to gramofony autentycznie zbudowane na kawałku płyty wiórowej... Odmianą deskofonu jest też Michell Marble Electronic z tą tylko różnicą, że deska zrobiona jest jak sama nazwa wskazuje z marmuru :).

Koncepcja ta została potem przyjęta, zapewne z powodu kosztów także przez większe koncerny np. Matsushita. Tą drogą, choć jak wiemy nie bez oporów poszła także Fonica. Jak widać z zalączonego materiału gramofon ten powstał na bazie Bernarda/Fryderyka i wykorzystywał jego ramię i talerz (jeszcze wówczas przyzwocie ciężki) Wyglądem do produkcyjnego 8010 ma się nijak, ale przecież chodziło tylko o wypróbowanie koncepcji i wykazanie jej możliwości i zalet. Gramofon powstał zapewne w jednym egzemplarzu i gdyby ni stąd nie z owąd pojawił się nagle gdzieś na aukcji, zostałby potraktowany jako dziwny samodział, bez szacunku dla przełomowej roli jaką odegrał w kolejnych konstrukcjach Foniki.

G8011 G8012 Legenda czy rzeczywistość

Czy istniały gramofony G8011 iG-8012Czyli planowani następcy G8010. Na podstawie materiałów uzyskanych od "ojca" 8010 czyli p.Adama Łyszkiewicza wygląda na to, że poważnie brano pod uwagę taką możliwość. Świadczą o tym notatki służbowe zawierające "przymiarki" do takiej produkcji.

Notatka 8012 -1.jpgNotatka 8012 -2.jpg

Co do gramofonu Direct Drive, to jak już pisaliśmy Adama "konstruowała" w Fonice zupełnie inna grupa, co nie przeszkodziło w równoległym planowaniu rozwinięcia linii G8010 także w tym kierunku. Taki prototyp z napędem produkcji JVC posiada p.Jerzy Wojtas i podzielił się z nami jego fotografiami. Jeden z takich gramofonów dotarł także do muzeum Unitry w Poznaniu (czego jednak nie udało się naocznie stwierdzić). Ponieważ mocowanie talerza na stożku sprawia jednak pewne problemy techniczne, to oczywistym jest zastosowanie w tej fazie prototypu zespołu silnik talerz od jednego producenta (chociaz jak wypraktykowałem w gramofonach japońskich wymiary stożka są "znormalizowane").

Przy okazji prototypów powtarzamy jak mantrę:

Wczesne stadia konstrukcyjne gramofonów bardzo przypominają amatorskie konstrukcje, tak bardzo, że odróżnić je można w zasadzie tylko dzięki "autoryzacji" ich twórców lub osób związanych z ich produkcją.

Prototyp 8010 wykonany przez p.Adama Łyszkiewicza miałem możliwość obejrzeć na żywo przy okazji spotkania z jego konstruktorem patrz

http://technique.pl/mediawiki/index.php/Fonica_na_%C5%BCywo_-_wystawa_w_Muzeum_Miasta_%C5%81odzi_cz%C4%99%C5%9B%C4%87_II

Podobnie nie ma wątpliwości, co do gramofonu będącego w posiadaniu p. inż Wojtasa.

Jednocześnie chcielibyśmy przypomnieć o występującym wówczas na szeroka skalę zjawisku samodzielnego składania wyrobów Foniki przez hobbystów, amatorów czy zwykłych handlarzy. Wobec braku newralgicznych elementów czasem takie produkty miały spory udział elementów "samodziałowych", choć czasem wykonanych bezbłędnie pod względem technicznym czy estetycznym. Oczywiście samodzielne składanie gramofonów nigdy nie przyjęło takiej skali jak składanie telewizorów, ale tego zjawiska pominąć nie można.

Z powodu chęci "indywidualizacji" takiego gramofony czasami ich autorzy zmieniali kolor lub wystrój zewnętrzny, czasem było to tylko wynikiem "rasowania" kupionego w sklepie produktu. Reasumując: na rynku jest pewna ilość gramofonów, które są "te same, lecz nie takie same" i spora część z nich cieszy się już mianem unikatów lub prototypów. To pierwsze określenie jest prawdziwe, natomiast drugie zwykle nie. Dlatego w dziedzinie różnych "pereł z lamusa" zalecamy daleko posunięty sceptycyzm, zwlaszcza, że koncern z Wróblewskiego dawno juz przeszedł do historii a ilość "prototypów" stale rośnie...


Tekst i zdjęcia za wyjątkiem oddzielnie opisanych


doc. dr inż. Maciej Tułodziecki


Powrót do "Gramofonów"


Powrót do "Strony głównej"


Powrót do "Wydania 2018"